TĘSKNOTA I GŁÓD II. CZY SYTUACJA BEZ WYJŚCIA?

 
ks. ROMAN E. ROGOWSKI

6. Nawet moje zbawienie

 

"Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele" (J 14, 1-2).

...Są dwa wymiary wielkości człowieka: dzień powszedni i sytuacja krytyczna. W dzień powszedni można się bawić w aktora, grać cudze role, uchodzić za lepszego, niż się jest. Sytuacja krytyczna jest bezlitosna - odkrywa, kim się jest naprawdę. Jest najlepszym nauczycielem prawdy. I jest doskonałym demaskatorem.

W takiej sytuacji krytycznej znaleźli się Apostołowie, zwłaszcza Piotr i Judasz. Ten ostatni, ujawniony przez Mistrza, wychodzi, "a była noc", jak podkreśla święty Jan. Mistrz odkrywa także karty Piotra: "Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: kogut nie zapieje, aż ty trzy razy Mnie się wyprzesz". I jak wiemy, stało się tak, a święty Łukasz zanotuje, że Apostoł po zaparciu się "wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał". Tylko w pełni dojrzały mężczyzna potrafi płakać. Inna rzecz, że najczęściej płacze do wewnątrz.

W tej sytuacji, sytuacji krytycznej dla wszystkich, Apostołowie zadają sobie pytanie: Kto następny zostanie poddany próbie? Kto nie zdradzi? Kto się w ogóle ostoi, kto się zbawi?

I oto Chrystus, wyczuwając pytania, ogłasza wspaniałą odpowiedź: "Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele..."

Jest to konsekwencja, praktyczne wcielenie innych, wspaniałych słów, wypowiedzianych kiedyś przez Mistrza, kiedy jeszcze wszystkim marzyły się sny o ziemskim królestwie: "Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga", bo "U Boga wszystko jest możliwe".

Możliwe jest także zbawienie. Zbawienie wszystkich. I Piotra, a nawet Judasza. I jemu podobnych. Bo "u Boga wszystko jest możliwe", nawet to, "co niemożliwe jest u ludzi". Bóg bowiem jest nieskończoną Mądrością, doskonale znającą nędzę ludzką, słabość człowieczą. I jest nieskończoną Miłością Miłosierną, kochającą człowieka nie tylko mimo tej nędzy i słabości, lecz także - a może przede wszystkim - ze względu na owe nędze i słabości. Na tym zresztą polega Boże Miłosierdzie. Bo jeżeli Miłość kocha mimo nędzy i słabości, to Miłosierdzie miłuje ze względu na ową nędzę i słabość. Konsekwencją nieskończonej Bożej Mądrości i nieskończonej Bożej Miłości Miłosiernej jest powszechna wola zbawcza Boga, "który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni".

Wychodząc z tego założenia jako źródła, niektórzy Ojcowie i Pisarze Kościoła sformułowali interesującą naukę o apokatastazie, mającą wiele odmian i wiele wcieleń. Zasadniczo można ją podzielić na apokatastazę doktrynalną, czyli a priori, z uprzedniego założenia, że wszyscy ludzie muszą się zbawić i zbawią się, i nikt nie może się potępić, i nie potępi, i apokatastazę nadziei, modlitwy, czyli a posteriori, utrzymującą, że każdy może się zbawić i potępić, ale faktycznie, rzeczywiście okaże się przy końcu, że nikt - dzięki nieskończonej Miłości Miłosiernej Boga - się nie potępił. Nietrudno zauważyć, nie będąc nawet teologiem, że jeżeli pierwsza jest trudna do pogodzenia z Objawieniem na temat Boga i człowieka, to druga w niczym zasadniczo nie sprzeciwia się temu Objawieniu.

Owszem, sprzeciwia się poglądom niektórych chrześcijan, w tym teologom o wyobraźni wróbla i chrześcijanom o sercu wielkości migdału. Tym tajnym radcom Boga, którym się wydaje, iż powinni być konsultorami Bożej Mądrości. I członkami kapturowego sądu, osądzającego przepastne głębie ludzkiej jaźni w momencie najbardziej tajemniczym w całym życiu człowieka, bo w momencie śmierci - odchodzenia na Drugi Brzeg, o którym - czego byłem świadkiem - dziecko powiedziało do umierającego ojca: "Tatusiu, gdy będziesz Tam, zawołaj mnie..."

Teologia, ta prawdziwa, szukająca, będąca pod inspirującym wpływem Ducha, stworzyła w związku z tym mądrą hipotezę ostatecznej decyzji, która mówi, że każdy człowiek, ale to każdy, nawet ten, którego uważa się za największego grzesznika (kto nim nie jest w oczach Boga?!), ma jeszcze w śmierci, w jej "sercu", w jej "jądrze", a więc w wymiarach już niewidzialnych dla ludzkich oczu, możliwość ostatecznej decyzji: za lub przeciw Bogu. Czyli ma zawsze jeszcze możliwość opowiedzenia się za Bogiem, za zbawieniem. Chociażby ludzie o duszach faryzeuszów dawno skazali go na wieczne potępienie.

Rozumiem, że od razu podniesie się chór pełnych pretensji głosów: "Ci ostatni tylko jedną godzinę pracowali, a uczyniłeś ich równymi nam, którzyśmy znosili ciężar dnia i upału". Ale głosy te świadczyć będą tylko o jednym: że niczego nie zrozumiało się z Mądrości i Miłości Miłosiernej Boga! I dlatego chór usłyszy w odpowiedzi: "Czyż wyrządzam wam krzywdę, - czyż nie umówiliście się ze mną za denara?! Przecież w was nie ma miłości..."

Życie, ten Największy Komplikujący, potrafi tak bardzo skomplikować ludzkie egzystencje, że ich rozwikłanie jest, po ludzku rzecz biorąc, niemożliwe. I wydaje się - znów po ludzku rzecz biorąc - że i zbawienie dla tych ludzi, uwikłanych w te skomplikowane powiązania, jest niemożliwe. I wtedy pojawiają się jak brzask o świcie wspaniałe słowa Chrystusa: "Niech się nie trwoży serce wasze... Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga... U Boga wszystko jest możliwe..."

Jerzy ma pięćdziesiąt lat, Monika czterdzieści pięć. Mają pięcioro dzieci. Najmłodsze cztery latka. Od dwudziestu lat żyją bez ślubu kościelnego, bo go po prostu nie mogą wziąć, ponieważ istnieje tak zwana przeszkoda zrywająca (Monika jest zaślubiona kościelnie z kimś innym). Są wzorowym małżeństwem i wzorową rodziną, gdy chodzi o miłość, o wychowywanie dzieci, o atmosferę domową.

- Ale co będzie z nami - pyta Jerzy. - Żyjemy w udręce, bo nie możemy przystępować do sakramentów. Gdzieś na początku, dwadzieścia lat temu, popełniliśmy błąd, ale już go w tej chwili nie potrafimy naprawić, bo przecież nie rozejdziemy się teraz, kiedy mamy na utrzymaniu i wychowaniu tyle dzieci! Czy się zbawimy?...

"Niech się nie trwoży serce wasze... Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga..."

Nie, to nie pochwała małżeństwa bez ślubu kościelnego, jak to kiedyś sądził jeden z biskupów, kiedy napisałem o konieczności duszpasterstwa małżeństw nieślubnych (czym trochę później zajął się Synod Biskupów). To pochwała nieskończonej Bożej Miłości Miłosiernej! Pochwała Boga!

A dla nas, w sutannach czy bez, dla nas, często wydających surowe wyroki, sądzących i zamykających drogi do Boga, to ostrzeżenie. Ale i dla nas, apostołów głupoty, jest w tej Chrystusowej konstytucji jakaś nadzieja. Że i nas, dwudziestowiecznych faryzeuszów, potrafi zbawić, bo "co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga", bo "u Boga wszystko jest możliwe".

Nawet twoje zbawienie!

I moje...

(Ewangelia na co dzień, Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1984, s. 86-91)

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
Jezus i Samarytanka Rozwiedzeni - Kościół ich nie opuszcza

początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz