www.mateusz.pl/10 sposobów na głupotę

O. DOMINIK

Dziesięć sposobów na głupotę – lekarstwo drugie

NIE ZAJMUJ SIĘ SOBĄ SAM

 

Historia paralityka

Wtem jacyś ludzie niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc z powodu tłumu w żaden sposób go przynieść, wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa (Łk 5, 18 – 19).

 

Oto kolejny obraz naszej siostry głupoty: paraliż. Doświadczamy go w tej fazie naszego zaślepienia, gdy przeczuwając, lub stwierdzając, że coś z nami nie w porządku, nie bardzo potrafimy odnaleźć drogę wyjścia. Tyle już razy podejmowaliśmy przeróżne wysiłki, by wydostać się z chorego biegu w pętelkę, że wyparowała nam nadzieja na skuteczność kolejnych zrywów. Stajemy odrętwiali w lęku i poczuciu beznadziei. Ja już jestem cały głupi i nie wiem co robić! Czujemy się wrogami samych siebie. Boimy się kolejnych wspaniałych pomysłów na rozwiązanie naszych problemów.

Nasz ewangeliczny paralityk nie mógł przyjść o własnych siłach do Jezusa. Nie wiemy nawet czy wierzył w możliwość uzdrowienia. Jedno jest pewne: poprosił o pomoc. Zdał się na innych. Nie mogąc liczyć na własne siły – pozwolił chwycić własne łóżko silnym rękom przyjaciół, aby ci zanieśli go do Nauczyciela z Nazaretu. Być może On jest w stanie dokonać cudu.

Jak trudno jest nam uznać własną niesamowystarczalność, ażeby poprosić o posiłki z zewnątrz! Z pewnością niejednokrotnie wysyłaliśmy SOS w naszym zagubieniu. Kiedy jednak przybywała pomoc, zdarzało się, że nagle, w cudowny sposób odzyskiwaliśmy sterowność. Przepraszaliśmy za przypadkowy alarm, a za chwile znów wir ściągał nas na dno. Albo też uwieszaliśmy się na ratowniku, którym okazywał się przypadkowy pływak amator. Wtedy oboje zanurzaliśmy się w odmętach. Na przykład pan Adaś przeżywając permanentne kłopoty w pożyciu małżeńskim postanowił ogrzać zziębnięte niepowodzeniami serce w ciepłym, rozumiejącym spojrzeniu koleżanki z pracy. Szukając światła w tunelu, nagle po prostu znalazł się w innym kanale. Nic nie rozwiązał, a tylko zaplątał się w kolejny chory związek. Jednym słowem, z całej próby szukania pomocy – guzik z pętelką. Z właściwą sobie trafnością ujął to Mistrz – czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? (Łk 6, 39). Wpadłszy kilka razy w taki właśnie dół, mamy prawo czuć się solidnie zdołowani.

Ktoś musi pomóc mi się wyplątać z tej sieci! Wiara, że takie dobre siły mogą przyjść nam z pomocą jest niezbędna. Jak do nich dotrzeć, jak je przywołać? Bóg? On ma być tą Siłą z zewnątrz? Ale przecież religii już też próbowaliśmy jako koła ratunkowego! Na chwilę wydobyci z wody przez niebiańską paralotnię, znów, jeszcze głębiej z głośnym pluskiem spadaliśmy w mroczne odmęty. Prawdopodobnie skazą naszych duchowych, jałowych poszukiwań była samotność. Nikt nie może się dowiedzieć o moich kłopotach i zagubieniu. Ludziom nie można ufać, zresztą kto mi dał prawo do zawracania im głowy? Niech Najdyskretniejszy wejdzie w moje ciemności i cudownie je oświeci. On jeden, choć się mną najprawdopodobniej brzydzi, zachowa ten niesmak dla siebie i zlituje się nad pełzającym robakiem.

Tak jak paralityk potrzebujemy innych ludzi. Dobrze dobranych pomocników. To nimi właśnie chce posłużyć się Boska Dobroć, aby wziąć nas w uzdrawiające ramiona. Najlepiej szukać tych, którzy uczyli się mądrości w konfrontacji ze swoją głupotą. Ci, którzy zrobili interes życia na tartakach przerabiających belki powyjmowane z własnych oczu, będą najlepszymi towarzyszami w naszym bankructwie. Dzielni głupcy, którzy uznali własną głupotę i wiedzą gdzie szukać światła: do nich się dołączmy. Skruszeni pyszałkowie pomogą nam odnaleźć wybawienie.

Ta doborowa kompania ocalonych istnieje naprawdę. Są rozsiani pośród nas – Boży wysłańcy. Możemy ich odnaleźć, jeśli zechcemy uwierzyć w ich istnienie i dobroć Tego, który ich dla nas przygotował. Może to być grupa wsparcia w podobnym do mojego problemie, terapeuta, mądry przewodnik duchowy, przytomny przyjaciel. I cała rzesza życzliwych osób oraz wydarzeń, które wyrastają jak spod ziemi, gdy decydujemy się przerwać izolacje. Gdy przez wiarę otwieramy drzwi naszego domu, pojawią się goście. Jeśli wyruszamy w poszukiwaniu mądrości, znajdziemy ją siedzącą u swoich drzwi. Sama bowiem obchodzi i szuka tych, co są jej godni. objawia się im łaskawie na drogach i wychodzi naprzeciw wszystkim ich zamysłom (Mdr 6, 14-16).

 

Lekarstwo trzecie – Naucz się ufać

 

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl