www.mateusz.pl/mt/dp

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Medytacja na Wigilię Paschalną

 

 

Oto wspaniała nowina dzisiejszej nocy, godna niekończącego się Alleluja: Syn, Ojciec i Duch Św. wyrywają nas ze szponów śmierci, tak że nikt z nas nie będzie już od nich odłączony.

W dzisiejszej Ewangelii według św. Mateusza kobiety przychodzą do grobu, jak się powraca po śmierci bliskich, aby ich opłakać i przeboleć ich stratę. Zupełnie nie spodziewają się tam anioła. Słyszą jedynie, że Pan powstał z martwych. Mają wyruszyć w drogę. Pan jest w drodze, kobiety, apostołowie. Gdzie ruch, tam życie. Śmierć to bezruch i paraliż

Zmartwychwstanie nas przerasta. To tajemnica. Nasz umysł i język jest tutaj nieporadny, aby ją pojąć. Dlatego ani anioł, ani Chrystus nie silą się, żeby to wyjaśniać. Ale ta tajemnica daje nam się poznać. Jezus mówi do niewiast: „Idźcie do Galilei, tam mnie zobaczycie”. W Galilei wszystko się zaczęło. Jeśli chcecie Mnie zobaczyć, jeśli chcecie coś pojąć ze zmartwychwstania, nie patrzcie na grób, ale słuchajcie tego, co mówiłem na początku. Słuchajcie mojego Słowa, które wypowiedziałem. Ono jest „lampą dla Waszych stóp na światłem na waszej ścieżce (Por. PS 119, 105)”. Do nas również Jezus mówi: „Idźcie do Galilei” czyli powróćcie do waszego początku, do chrztu, do wiary, którą Wam podarowałem. Dlatego dzisiaj tyle znaków: światło, obfity stół słowa, woda. Te znaki mają nam pomóc aktywnie wejść w tajemnicę zmartwychwstania.

Co my dzisiaj świętujemy? Po co przyszliśmy do Kościoła?

Żeby coś zrozumieć ze zmartwychwstania, musimy najpierw zadać sobie pytania, które rzadko sobie stawiamy: „Co z nami będzie?” „Po co żyjemy?” Co będzie po śmierci”? Są to pytania o nasze przeznaczenie. Na ogół myślimy, że to śmierć biologiczna jest naszym największym wrogiem. Ale istnieje jeszcze coś gorszego: śmierć duchowa, niewidzialna. Jezus zwyciężył nie śmierć biologiczną, ale śmierć duchową. W jaki sposób?

Pismo św. i Kościół Wschodni uczy, że wszyscy zmarli przed Chrystusem trwali w Otchłani, w Piekłach, w krainie śmierci i ciemności, w krainie niewyobrażalnej samotności, z dala od Boga. Umrzeć to być spętanym i dręczonym przez śmierć, której sprawcą jest diabeł. Śmierć to pewien stan, a nie moment. Życie zmarłych podobne było do snu i cienia. To był skutek grzechu, czyli odwrócenia się plecami do Boga, na własne życzenie. Tutaj na ziemi nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, jak wielkim cierpieniem dla człowieka jest bycie z dala od Boga. Jeśli jesteśmy stworzeni dla Boga i ku Niemu skierowani, to odłączenie od Boga jest, by odwołać się do nieporadnego porównania, jak bycie spragnionym i pozbawionym wody do picia, nie na chwilę, ale ciągle. Takie było nasze przeznaczenie.

Jezus też tam trafił. Doświadczył śmierci do końca, nie tylko na krzyżu, ale i w Piekłach. Ale z ogromną różnicą: stoczył tam za nas bitwę, którą rozpoczął na krzyżu. Słyszeliśmy w orędziu paschalnym: „Chrystus skruszywszy więzy śmierci jako Zwycięzca wyszedł z otchłani”. „Nad mieszkańcami krainy mroków zabłysło Światło” (Iz 9,1). Naszym przeznaczeniem jest pełne miłości światło, a nie przerażająca ciemność. Stąd ten ogień i paschał w dzisiejszą noc. Chrystus powstał z martwych, czyli wyszedł spomiędzy umarłych, a potem zasiadł po prawicy Ojca. Nie został tak po prostu wskrzeszony do życia z grobu. Wstąpił do Ojca z Otchłani, a potem ukazywał się uczniom. Gdyby nie ten czyn Chrystusa, żylibyśmy jakoś po przejściu na tamten świat, ale to życie byłoby śmiercią, byłoby żałosne, byłoby trwaniem w wielkiej ciemności bez końca, bez nadziei, bez Boga. A tego Bóg nie chce, bo stworzył nas do życia.

Oto wspaniała nowina dzisiejszej nocy, godna niekończącego się Alleluja: Syn, Ojciec i Duch Św. wyrywają nas ze szponów śmierci, tak że nikt z nas nie będzie już od nich odłączony. Cali, z duszą i ciałem, staliśmy się własnością Boga, a nie śmierci i szatana. I to jest życie wieczne. Śmierć fizyczna to przejście do życia, do Ojca, do oglądania Boga twarzą w twarz. Jesteśmy w rękach Boga i nic nie może nam już zagrozić.

Ale to nie wszystko. Ojciec, Syn i Duch Święty działa teraz, nie tylko w przyszłości i przeszłości. Teraz „budzi nas ze snu”, przeprowadza ze śmierci duchowej, czyli grzechu, do życia wiecznego– do wspólnoty ze sobą.

Podczas opisu męki Chrystusa w Ewangelii św. Jana czytamy: „A w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób. Tam właśnie pochowano Jezusa”

(J 19,41). Św. Jan wyraźnie odsyła nas do początku historii człowieka w księdze Rodzaju. Z Edenu wypływała rzeka, aby nawadniać cały ogród, w którym mieszkał człowiek (Por. Rdz 2,10). To symbol życia Bożego, które nas podtrzymuje w istnieniu.

Z boku Chrystusa również wypłynęła krew i woda, która ponownie stwarza i odradza człowieka. Ta woda życia, czyli szczególna moc i dar Boga nawadnia ogród, jakim jest cały nasz świat wyschły z pragnienia miłości, pokoju, harmonii, pojednania; świat wypalony nienawiścią, zazdrością, wszelkiego rodzaju podłością; świat, który czasem przypomina ogród z suchymi drzewami. Od tronu, na którym zasiada Ojciec, Syn i Duch Święty „wypływa rzeka wody życia, lśniąca jak kryształ” (Ap 22,1). Gdzie jest ta woda? Jak możemy jej zaczerpnąć? Ta woda płynie do nas dzisiaj tak jak z krzyża i w poranek zmartwychwstania przez sakramenty, a zwłaszcza chrzest, Eucharystię i spowiedź. Tu bije źródło życia wiecznego. Kiedy pijemy tę wodę, kiedy przystępujemy do sakramentów, kiedy słuchamy Słowa, czyli Boga, który działa i przemienia nas, wówczas przestajemy być „suchymi drzewami” żyjącymi w grzechu – tak nazywa nas Jezus podczas swojej męki, kiedy mówi do płaczących niewiast.

Człowiek jako suche drzewo oddycha i je, ale duchowo jest martwy. „Był umarły, a ożył” – mówi ojciec do syna marnotrawnego. Teraz dzięki Chrystusowi możemy stać się „drzewami zasadzonymi nad płynącą wodą, które przynoszą owoc w swoim czasie” (Ps 1, 3). Co to za owoc? Owoc Ducha: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, opanowanie (Ga 5, 22). Jest to owoc, którym lśni Jezus Zmartwychwstały, prawdziwy Bóg i człowiek. I my dzięki pomocy Trójcy Świętej możemy osiągnąć podobieństwo do Chrystusa.

To drugi powód naszej wielkanocnej radości. Za darmo, bez uprzednich warunków, dzięki Chrystusowi dzisiaj możemy zwyciężać nad naszym egoizmem, poświęcać się dla innych, możemy być miłosierni i przebaczający, możemy być wierni danemu słowu, wytrwali i cierpliwi, uczciwi, kochający życie, zdolni do ufności. Oglądać Boga w wieczności będzie mógł tylko ten, kto zostanie upodobniony do Syna. Możemy stać się tacy jak Chrystus, jeśli pijemy wodę, którą On nam daje. Dlatego za chwilę powrócimy do chrztu, odnowimy przyrzeczenia chrzcielne, przypomnimy sobie, kim tak naprawdę jesteśmy. A potem spożyjemy Jego Ciało i Krew.

Cieszmy się i dziękujmy Ojcu, Synowi i Duchowi, za to że jesteśmy w Jego ręku, że On działa tu i teraz, w każdej Eucharystii, spowiedzi, chrzcie, w naszej codzienności, za to, że przygarnia nas do siebie jako swoją rodzinę i dzieli się z nami niewysychającym źródłem życia. Amen.

Dariusz Piórkowski SJ

 

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ, obecnie pracuje jako duszpasterz akademicki w DA „Xaverianum” w Opolu

 

 

 

© 1996–2008 www.mateusz.pl