www.mateusz.pl/mt/dp

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Jak odnajdywać Boga w codzienności, czyli rachunek sumienia po ignacjańsku

 

 

Czym jest rachunek sumienia (RS) i dlaczego warto go odprawiać?

Na samym początku trzeba wyjaśnić sam termin określający ten sposób modlitwy. W łacińskim oryginale mówi się o „examen conscientiae”, a więc o badaniu sumienia, świadomości, podczas gdy potoczne użycie słowa „rachunek” kojarzy się albo z liczeniem –rachowaniem, z rozliczaniem bądź w kontekście spowiedzi z całą litanią pytań, mających pomóc przygotować się do wyznania grzechów. Ignacjański rachunek sumienia obejmuje więcej niż tylko wewnętrzną analizę, przyglądanie się samemu sobie, rozliczanie się z Bogiem czy uporczywe wyszukiwanie własnych uchybień i grzechów. Jego celem jest doprowadzenie nas do umiejętności rozpoznawania Boga „w akcji” w naszym codziennym życiu, a także podążania za Jego natchnieniami, poruszeniami i wskazówkami.

RS podobnie jak medytacja jest modlitwą. To dość zasadnicze stwierdzenie, bo od razu odnosi nas do relacji międzyosobowej, do dialogu, do nieskończonego i niewypowiedzianego boskiego Ty, które staje naprzeciw nas. Istnieje jednak znamienna różnica pomiędzy obiema formami modlitwy. Podczas gdy medytacja bardziej skoncentrowana jest na słuchaniu i rozważaniu Słowa Bożego, zasadniczą treścią RS jest nasze codzienne, często prozaiczne życie. Nasze doświadczenia stają się swoistą membraną, przez którą dociera do nas tajemniczy głos Boga.

Św. Ignacy wychodzi bowiem z założenia, że Bóg działa nie tylko przez swoje Słowo i sakramenty, lecz także komunikuje się z człowiekiem na wiele różnych sposobów: wzbudza myśli, pragnienia, poruszenia, jest obecny w naszych spotkaniach, pracy, wypoczynku, rozmowach, kulturze, cierpieniu i bezradności. To przekonanie odpowiada biblijnemu rozumieniu obecności Boga jako tego, kto działa w czasie, co w przeszłości a także w naszej epoce często bywa podważane. Całe Pismo Św. powstało dzięki uprzedniemu doświadczeniu pielgrzymki Boga z człowiekiem na przestrzeni dziejów, podczas której Bóg stopniowo i wieloaspektowo objawiał się człowiekowi.

Św. Jan pisze tak: „To wam oznajmiamy, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczyma, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się” (1J 1, 1-2).

Pismo św. nie spadło z nieba w gotowej postaci, ale jest owocem bosko-ludzkiej komunikacji. Jest zapisem doświadczenia Boga zapośredniczonego w całym bogactwie ludzkiej natury: słuchu, wzroku, dotyku, inteligencji. Bóg zechciał objawić się nam nie na sposób czysto duchowy, lecz uwzględnił ograniczone cielesnością możliwości naszego postrzegania, czego najpełniejszym wyrazem było Wcielenie Syna Bożego. Św. Jan w Jezusie z Nazaretu rozpoznał Syna Bożego, źródło życia, ale jak wyraźnie to podkreśla, był to Jezus z krwi i kości. Wiemy, że wiele osób patrzyło na Jezusa i słuchało Go, a mimo to nie rozpoznało w Nim Syna Bożego. I chociaż objawienie, które leży u początków ksiąg Pisma św. jest niepowtarzalne i normatywne dla wszelkiego rodzaju objawień, to fakt ów nie oznacza, że Bóg wycofał się z historii i nie prowadzi z nami dialogu.

RS wypływa więc z niesamowitej i wręcz zdumiewającej prawdy: Bóg nie jest kimś odległym, zamkniętym w sobie i cieszącym się swoim szczęściem bytem. Słowo rozbiło namiot pośrodku nas, Życie nie przestało się objawiać, Opatrzność kieruje historią świata i dyskretnie zwraca się do naszej wolności, aby wejść z nami w intymną, aczkolwiek niewidzialną relację. Bóg jest już na zawsze i nieodwołalnie Bogiem z nami, we wszystkich, a nie tylko w wybranych doświadczeniach naszego życia. Także dzisiaj oddziałuje na nas wciąż żywa pokusa zepchnięcia Go poza orbitę naszej ludzkiej rzeczywistości albo zamknięcia w prywatności własnego serca, przez co kreujemy sobie wygodnego i nie wadzącego nikomu bożka na własną modłę.

W gruncie rzeczy jest to najważniejszy fundament wszelkiej modlitwy. Tymbardziej nie powinno nas dziwić, dlaczego dla św. Ignacego RS był najważniejszym ćwiczeniem duchowym. W książeczce Ćwiczeń Duchownych wymienia on RS na czołowym miejscu pośród innych rodzajów modlitwy i zanim przejdzie do omówienia metody medytacji, uczy nas właśnie RS.

RS przeznaczony jest dla osób, które chcą wieść życie świadome, to znaczy takie, w którym człowiek uczy się podejmować wolne i dobre decyzje, uczy się na swoich błędach i pozytywnych doświadczeniach. Jakże jest to istotne zwłaszcza w naszych czasach, w których zalew powierzchowności, siła mediów i reklamy, mnogość impulsów i informacji, wzrastająca prędkość życia, czyni wielu ludzi nieświadomymi niewolnikami ideologii, banalności, bezrefleksyjności i bezwiedności w działaniu. Praktykowany RS wyostrza nasze duchowe widzenie, uczy rozeznania, że nie każde poruszenie czy myśl musi być natychmiast przez nas asymilowane i wprowadzane w czyn. Nie każda spontaniczność przynosi dobre owoce. Nie każdy poryw serca, zauroczenie, impuls niewiadomego pochodzenia przyczynia się do naszego wzrostu duchowego. RS pomaga właściwie nastroić się na odbiór mowy Boga, który mówi do nas także w pstrokaciźnie rozlicznych doświadczeń, myśli i trendów. Ostatecznym celem RS jest więc nie tylko wejście w 15 minutową modlitwę z Bogiem, aby uciec od zgiełku świata, lecz coś dokładnie przeciwnego: chodzi o nabycie umiejętności patrzenia na naszą zróżnicowaną rzeczywistość Bożymi oczyma: na naszą pracę, relacje, słabości, wydarzenia, kierunki myślowe itd. i działania zgodnego z tym rozpoznaniem. RS to początek i zarazem siła napędowa większego i długofalowego procesu duchowego dojrzewania do tego, aby móc odnajdywać ukryte ślady Boga we wszystkim, a nie tylko w wybranych przez nas sektorach lub momentach życia. Ponieważ, Stwórca „określił ludziom właściwe czasy i granice zamieszkania, aby szukali Boga niejako po omacku” (Dz 17, 27)

Słowem, RS ma za zadanie utrzymać nas w przytomności tego, że od zawsze i w każdej sytuacji jesteśmy związani z Bogiem..

RS jest też wyrazem wiary w to, że człowiek może rozpoznać działanie Boga w swoim sercu, w świecie, w bliźnich. Dzieje się tak dzięki darom Ducha Świętego, które nie są abstrakcyjnymi pojęciami, lecz konkretnym wyposażeniem wierzącego otrzymanym w sakramentach chrztu i bierzmowania. Te dary, jak zasiane ziarno, wymagają naszej troski, rozwinięcia, pielęgnacji. Skoro RS jest także ćwiczeniem duchowym, czyli czymś „co ma przysposobić i przygotować duszę tak, aby szukać i odnajdywać wolę Bożą i do niej dostosować życie”, oznacza to, że ta modlitwa wymaga podjęcia od nas pewnych duchowych aktów, wymaga odwagi, zaryzykowania, także eksperymentowania i uczenia się.

RS jest nam także potrzebny po to, aby badać duchy czy są z Boga. Na świecie, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie, na najgłębszych pokładach naszej rzeczywistości toczy się duchowa walka o każdego człowieka. Pod płaszczykiem rozmaitych ideologii, pozornego dobra, czy zwodniczych mód także zło pragnie rozgościć się w naszych sercach. Ciągłe odwoływanie się do Boga pomaga nam zdobywać kryteria prawdy i dobra, aby demaskować to, co na pierwszy rzut oka, wcale nie jawi nam się jako złe.

RS uczy nas również, że prawda o nas samych, o naszym postępowaniu, najgłębszych pragnieniach, wadach i grzechach, nie niszczy nas, nie krępuje, lecz otwiera na łaskę Bożą. Nic tak nie oślepia naszego umysłu jak nasze grzechy. Nic nie daje nam takiego światła jak Boże przebaczenie. RS jest przede wszystkim nieustannym zanurzaniem się w dobroci Boga, wyrażającej się w obdarowywaniu nas każdego dnia rozmaitymi darami, a także prowadzi do rzucania się w objęcia kochającego i miłosiernego Ojca. Wynika z tego jasno, że istotą RS nie jest szukanie grzechów, perfekcjonistyczne oskarżanie się przed Bogiem, czy pogrążanie się w ciemności. To nie człowiek jako taki stoi w centrum RS, lecz człowiek zawsze odniesiony do Boga, Kościoła i bliźnich.

RS ściśle wiąże się z życiowym powołaniem. Bez tego kontekstu niezrozumiałym jest, dlaczego człowiek ma szukać Boga i Jego woli. Bez uświadomienia sobie istnienia w relacji z Bogiem każdy nasz żal jest pustym aktem, a wdzięczność grą słów. RS poucza nas również, że do końca życia jesteśmy pielgrzymami, idziemy po drodze ciągłego nawracania się. Nigdy nie możemy powiedzieć: „Już doszliśmy; osiągnęliśmy to, co było do osiągnięcia”.

Struktura RS

Punkt 1. Podziękować Bogu, naszemu Panu za otrzymane dobrodziejstwa.

Punkt 2. Prosić o łaskę poznania grzechów i porzucenia ich.

Punkt 3. Domagać się od duszy zdania sprawy od chwili powstania z łóżka aż po obecny rachunek sumienia, godzina po godzinie i chwila po chwili, najpierw z myśli, potem z mowy, wreszcie z uczynków – w takim samym porządku, w jakim zalecano [odprawiać] rachunek szczegółowy.

Punkt 4. Prosić Boga, naszego Pana, o przebaczenie win.

Punkt 5. Postanowić poprawę za Jego łaską.

Ojcze nasz.

a) jeśli dobrze przyjrzymy się układowi RS, zauważymy w nim dwie klamry spinające (bramę wejściową i wyjściową):

– dziękczynienie przed Bogiem

– powierzenie się Bożemu miłosierdziu, otwieranie się na przyszłość z nadzieją

b) RS ma 5 punktów, czyli etapów. Oznacza to, że podobnie jak w medytacji nie zawsze wszystko należy „przerobić”.

c) RS ogólny w pigułce streszcza w sobie podstawowe doświadczenie I tygodnia rekolekcji i pozwala żyć tą dynamiką w codzienności w sposób doń dostosowany. A tym podstawowym doświadczeniem jest najpierw odczucie bycia obdarowanym, rozpoznanie druzgocącej siły grzechu w świecie i w swoim sercu, w końcu wydaniem się w ręce miłosiernego Ojca

 d) warto też zwrócić uwagę na proporcje w użyciu słów grzech – łaska w strukturze RS

Jak odprawiać RS?

Punkt 1: Nieprzypadkowo na pierwszym miejscu w tej modlitwie widnieje wdzięczność. Można to przypisać oryginalnemu wkładowi św. Ignacego, bowiem w średniowiecznych formach RS od razu przechodzono do „rachowania” swoich grzechów. Ignacy dodał dziękczynienie, chociażby z tego względu, że łatwiej jest stanąć przed Bogiem, który mnie obdarza, jest mi życzliwy, troszczy się o mnie, niż przed Bogiem postrzeganym jedynie jako Sędzia. Ignacy wskazuje, że fundamentem każdej zdrowej pokuty i nawrócenia jest doświadczenie i uświadomienie sobie darów Bożych, czyli konkretnych przejawów miłości Boga. Paradoksalnie, im bardziej będziemy świadomi miłości Boga, od której nic nas nie może odłączyć, tym bardziej będziemy rozumieć wagę grzechu, nasz żal nie będzie jedynie pozą, czymś co sztucznie trzeba z siebie wykrzesać, żeby nie rozgniewać do końca już i tak rozzłoszczonego Boga. Osobiście, każde przygotowanie do spowiedzi rozpoczynam od wdzięczności Bogu za dary. Warto się wówczas pytać: Co Bóg uczynił dla mnie? Co mnie szczególnie ucieszyło? W czym odnajduję pokój? Itd.

Punkt 2: Ta prośba jest ważna, ponieważ uświadamia nam, że o własnych siłach nie jesteśmy w stanie właściwie rozpoznać Bożego działania, rozpoznać grzech, uznać go, a tym bardziej wyzwolić się od jego zgubnego wpływu.

Punkt 3: Zauważmy, że nie ma tutaj wprost mowy o wyszukiwaniu grzechów. „Domagać się” oznacza pewną natarczywość, ponaglenie. To domaganie zawsze kosztuje trochę trudu i przełamania oporów. Ignacy wie, że to nie przychodzi nam łatwo. Boże światło, wbrew naszym pobożnym nieraz deklaracjom, wcale nie jest przyjmowane z otwartymi rękoma.

„Zdać sprawę” – nie chodzi o drobiazgowe przyglądanie się naszej codzienności, lecz o skoncentrowanie na tym, co mnie uderzyło, dotknęło, poruszyło, co przyciągnęło moją uwagę, wzbudziło szczególne emocje, zarówno w negatywnym jak i pozytywnym sensie.

Pamiętajmy, że zgodnie ze starą jezuicką tradycją na RS winniśmy przeznaczyć maksimum 15 minut dziennie. Chodzi więc o uważne prześledzenie tych sytuacji, które zrodziły we mnie pytania, refleksję, reakcje – złe lub dobre. Chodzi o rozpoznanie szczególnych znaków. Jeśli będziemy to czynić zawsze w relacji do Boga dostrzeżemy także i nasze grzechy. Ale jeśli nie dostrzeżemy ich zbyt wiele nie niepokójmy się za bardzo i nie „produkujmy” czy nie wymyślajmy ich na poczekaniu – żeby „coś” było. Może stać się i tak, że w konkretnym dniu Bóg dał nam łaskę niepopełnienia jakiegoś poważniejszego grzechu, co wszakże nie zmienia naszej fundamentalnej kondycji bycia grzesznikami.

Punkt 4: Naturalną reakcją ludzką w obliczu grzechu jest zawstydzenie – jeśli ono w ogóle jest, to trzeba to poczytać za wielki dar Boży. Ważne, aby nie zamykać się, lecz otwierać na miłosierdzie. Można sobie w tym pomagać przywołując jakąś scenę biblijną, bądź wydarzenie z życia, w którym doświadczyliśmy szczególnego miłosierdzia Boga. Dostrzeganie grzechów ma służyć właściwie jednemu: powierzaniu się miłosierdziu Ojca, a nie smutkowi czy użalaniu się nad sobą. Ufne powierzenie się Ojcu leczy i przywraca nadzieję. Owocem i zamknięciem każdego naszego dnia ma być rozmowa z Ojcem miłosiernym.

Punkt 5: Postanowienie poprawy jest wyrazem ufności, że w naszym życiu może być tylko lepiej, a nie gorzej. Istotne jest, aby nasze postanowienia, oprócz ogólnego nastawiania i chęci naśladowania Chrystusa, były w miarę konkretne. Można sobie wybrać jakąś jedną sytuację, słabość, w której szczególnie upadamy. Postanowienie poprawy wiąże się z prośbą o łaskę. Nie zbawiamy samych siebie siłą naszych obietnic i postanowień. Każda prośba o poprawę jest konkretnym zaproszeniem Boga do naszego życia. Jeśli będziemy ją ponawiać, z wolna zauważymy zmianę w naszych wyborach i postępowaniu.

Trudności i przeszkody w praktykowaniu RS

a) Warunkiem owocności RS jest wytrwałość i wierność. I z tym mamy zwykle największe trudności. Ale RS jest taki, jakie jest nasze życie. Domaga się pokory, a nie perfekcjonizmu. Nie powinniśmy za wszelką cenę dostosowywać się do jakiegoś sztywnego i niezmiennego szablonu, tak jakby nasze życie było jednostajnym strumieniem powtarzalnych w kółko wydarzeń. Największą pułapką życia duchowego i szybkiego zniechęcenia jest próba woluntarystycznego wymuszenia wierności (w systemie zero-jedynkowym): albo wszystko albo nic. Matematyczne struktury rzadko znajdują zastosowanie w życiu duchowym. Nie od razu jednak jesteśmy zdolni do całkowitego powierzenia się Bogu. Ponieważ na ogół modlimy się RS wieczorem, tuż przed spaniem, dość częstą przeszkodą jest całodniowe zmęczenie. Z tego powodu łatwo zarzucić wieczorną modlitwę tak że z czasem zupełnie może ona zaniknąć. Oczywiście, najlepiej jest praktykować RS codziennie. Ale jeśli nie jesteśmy w stanie modlić się codziennie wieczorem, może warto znaleźć inną porę np. tuż po wstaniu następnego dnia. A nawet jeśli to okazuje się niemożliwe, to w myśl zasady: „Lepsza niedoskonała obecność niż jej brak”, którą sam nieraz stosuję, można wybrać sobie jakiś dzień lub dni i dogodną porę, gdzie mogę modlitewnie spojrzeć przynajmniej na cały tydzień np. w niedzielę. Wiele zależy więc od właściwego rozplanowania czasu i tygodnia.

b) Kłopot pojawia się także z samym dziękczynieniem. Szybko kłębi się w nas myśl: Za cóż tu właściwie dziękować, za jedno i to samo na okrągło? W naszej cywilizacji, w której wszystko wydaje się być w zasięgu naszej ręki i portfela, nie jest łatwo przebić się do ostatecznego Źródła wszelkich dóbr. Dlatego ten punkt szczególnie zaprasza nas do ćwiczenia się w otwieraniu oczu na ogrom Bożych darów, które dostrzegamy wyraźniej i obficiej w miarę przybliżania się do Niego. Rzadko mamy też do czynienia ze spektakularnymi wydarzeniami. Często trzeba zaczynać od drobnych, nieznaczących rzeczy.

c) RS może się znudzić, jeśli za nadto skoncentrujemy się na jednym z punktów, chociaż z drugiej strony trzeba tutaj być także elastycznym. Bywa tak, że dłużej zatrzymujemy się na dziękczynieniu czy na akcie skruchy, na prośbie. Jeśli nie zawsze zdążymy przejść przez wszystkie punkty, nie musimy od razu rozpaczać. Jednego jednak nigdy nie możemy stracić z oczu: RS winien zawsze prowadzić do dialogu, rozmowy z Bogiem. Jeśli ten wymiar stale jest obecny w RS, możemy być pewni, że idziemy w dobrym kierunku.

d) Innym niebezpieczeństwem jest pokusa autorefleksji, rozmowy z samym sobą, analizowania swoich zachowań i reakcji przedłużająca się nieproporcjonalnie do pozostałych punktów modlitwy. Najlepszym środkiem zaradczym jest po prostu przerwanie tego typu analizy, ilekroć w nią popadniemy i uświadomienie sobie, że cały czas stoję przed Bogiem. Jakby to wyglądało, gdyby tuż obok nas stał nasz przyjaciel, a my pochłonięci bylibyśmy tylko własnymi myślami lub mówili sami do siebie.

e) Jeszcze inną pokusą, która może nas opanować jest przeświadczenie, że tak naprawdę to nic się nie zmienia ani w naszej codzienności, ani w naszym życiu. Można się wtedy pytać, jak odprawiam RS, może trzeba go nieco odświeżyć? A jeśli to jest w porządku, po prostu możemy długo nie dostrzegać żadnych zmian, bo zmiany głębokie ukazują się często po upływie dłuższego czasu, a może nie jesteśmy ich świadomi.

Na koniec dodam, że jeśli wytrwale będziemy praktykować RS z czasem wytworzy się w nas nowy, duchowy zmysł. W ciągu zwykłego życia, pośrodku zajęć, spotkań i obowiązków, będziemy łatwiej dostrzegać to, co ważne; szybciej i trafniej dokonamy oceny moralnej; na odległość wyczujemy kłamstwo lub pozory. A co najważniejsze, z wolna będziemy zauważać promyki Bożej dobroci, znaki Jego obecności, uderzy nas coś, co niesie w sobie światło, przesłanie, wskazówkę. 15 minut RS z czasem stanie się szybkim zebraniem tego, co zauważaliśmy w ciągu dnia i ofiarowaniem śladów Bożej obecności samemu Ojcu. Innymi słowy, RS nauczy nas nieustannej modlitwy, która rozciąga się poza ustalony na nią czas i zarazem ma źródło w ciągle ponawianej, świadomej modlitwie każdego dnia. Ta nieustanna modlitwa to nic innego jak trzeźwość, czujność, stawianie pytań, postrzeganie wszystkiego przez pryzmat dobra i zła, przez Boże okulary, które on sam zakłada nam na oczy.

Dariusz Piórkowski SJ
darpiorko@mateusz.pl

 

Dariusz Piórkowski jest współautorem portali www.mateusz.pl i www.tezeusz.pl, mieszka w Warszawie

Tekst ukazał się pierwotnie w londyńskiej Gazecie Niedzielnej

 

 

 

© 1996–2005 www.mateusz.pl