www.mateusz.pl/mt/ko

KRZYSZTOF OSUCH SJ

Sekret szczęścia – słuchać słowa Bożego

 

 

Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Lecz On rzekł: Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11,27-28).

Dzisiejsza perykopa jest jedną z najkrótszych (może nawet najkrótszą) w całym Roku Liturgicznym. Jest w niej jednak niezwykła kondensacja treści ważnej dla nas. W paru zdaniach zostaje ujawnione, skąd bierze się błogosławieństwo i szczęście Matki Jezusa. Te dobra nie są zarezerwowane tylko dla Niej. Przeciwnie, i Ona i Jej Syn gorąco pragną, by czucie się błogosławionym – szczęśliwym stało się dobrem powszechnym. Wystarczy spełnić jeden istotny warunek: słuchać słowa Bożego i zachowywać je.

Matka Jezusa – cała błogosławiona, szczęśliwa

Okiem wyobraźni zobaczmy tłumy, które otaczały Jezusa i słuchały Go. Nagle dało się słyszeć głośne wołanie. Nieznana z imienia kobieta wykrzyczała swój zachwyt nad szczęściem Matki Jezusa: jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Zapewne najczęściej dochodziły do Jezusa głośne wołania o pomoc, o uzdrowienie. Tym razem było inaczej.

Kobieta mówiła o Matce Jezusa, ale przyczyną jej zachwytu i okrzyku było poznanie Jezusa. Wielkość i wspaniałość Syna kazała pomyśleć jej o Jego Matce.

Może sama była matką. Miała swoje radości, dźwigała swoje ciężary. Ale oto widzimy, że „wyrywa się” z siebie, wykracza poza krąg swoich codziennych spraw i wchodzi w świat Jezusa. Kontempluje Jezusa i Jego Matkę... Owoc jej kontemplacji jest znakomity dzięki naturalnej wrażliwości i natchnieniu Ducha Świętego. Jezus potwierdził prawdę jej słów: On rzekł: Owszem. To tak jakby powiedział: «Masz rację niewiasto, Moja Matka jest błogosławiona. Jest szczęśliwa. Cała jest błogosławiona – szczęśliwa. Wiem to lepiej i pewniej niż ty, że błogosławione jest łono, które Mnie nosiło, i piersi, które ssałem».

Jezus mógłby dopowiedzieć, że to Elżbieta jako pierwsza nazwała Jego Matkę błogosławioną, szczęśliwą. Jej jako pierwszej było dane przenikać sekret szczęścia Maryi i też wielkim głosem wołać: Błogosławionaś ty między niewiastami, i błogosławiony owoc żywota twego! (Łk 1, 42). Św. Elżbieta, pod natchnieniem Ducha Świętego, odsłoniła coś jeszcze, gdy wskazała wiarę Maryi jako warunek Jej szczęścia: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana (Łk 1, 45). Matka Jezusa jest w dziejach zbawienia osobą niezwykle ważną. Jej Osoba i misja przez Nią pełniona – to dobra dane wszystkim pokoleniom, pielgrzymującym przez Ziemię do Domu Ojca. Ona dana jest nam w wielorakim sensie. Między innymi w tym: gdy na Nią patrzymy, poznajemy, na czym polega (zda się prosty) sekret szczęścia. Od Niej uczymy się, jak stawać człowiekiem szczęśliwym.

Ona i my – błogosławieni, szczęśliwi

W dzisiejszej perykopie widać, jak Jezus pragnie, byśmy my wszyscy stali się tak szczęśliwi jak Jego Matka. Zaraz po przyznaniu racji kobiecie wołającej z tłumu – mówi coś, co dla nas jest niezwykle ważne: Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.

Jezus poucza nas, że i dla Jego Matki, i dla każdego człowieka jest jedna – wspólna droga do bycia błogosławionym i szczęśliwym: należy słuchać Słowa Bożego, należy przyjąć je całym sercem, czyli także wydać owoc w postaci dobrych czynów.

Maryja jako szczęśliwa Matka Zbawiciela jest dla nas wspaniałym wzorem owocnego słuchania słów Boga. Ona uważnie słuchała i rozważała słowa Boga i przyjmowała je całą sobą. To dlatego cała Jej Osoba doznała uszczęśliwiającej przemiany. Dzięki słuchaniu Boga i uwierzeniu Mu – została wyrwana z nędzy i uniżenia, by sięgnąć szczytów wielkości. Gwiazdy, księżyc i słońce stały się Jej ozdobą. Św. Jan ujrzał Ja jako Niewiastę obleczoną w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna (Ap 12, 1). Stała się Kimś nowym i wielkim, choć zewnętrzne warunki życia pozostawały wciąż takie same, niezmienione. Bóg mógł otoczyć Ją Chwałą, ponieważ wpierw zgodziła się być Niewiastą brzemienną Słowem Przedwiecznym, które stało się Ciałem. Zgodziła się przyjąć w siebie „ciężar” – wielki ciężar, związany z Osobą i Misją Jezusa-Mesjasza. Wcielone Słowo Boże związało Ją na całe ziemskie życie i na wieczność. Ono stało się dla Niej „ciężarem” słodkim, błogosławionym i uszczęśliwiającym.

Tak już jest, że gdy i my na poważnie przyjmujemy słowa Boga do nas skierowane, to doświadczmy konkretnej duchowej brzemienności. Gdy odważamy się poważnie wejść w proces integralnego słuchania słów Boga, to stajemy się „ciężarni”, „brzemienni”. A to wiąże się to z całożyciowym wysiłkiem i trudem. Jednak Jezus wciąż pomaga swoim uczniom i sprawia, że przyjęte brzemię staje się słodkie, a dźwigany ciężar staje się lekki (por. Mt 11, 30). I co najważniejsze: dzięki przyjęciu Bożego zwiastowania nasza zwyczajna historia życia staje się wzniosłą Historią Zbawienia, naszego zbawienia.

Czas rekolekcji różnie można określać. W świetle dzisiejszej perykopy można powiedzieć, że jest to czas zgłębiania sekretu szczęścia, o które tak trudno na Ziemi. W sobotni dzień Maryjny prośmy, by nasza Niebieska Matka wyjednała nam u Swego Syna obfite łaski, dzięki którym staniemy się dobrymi – błogosławionymi – szczęśliwymi słuchaczami Słowa Bożego.

Aneks: Absolutna niezbędność Słowa Bożego

Jeśli powyższe rozważanie nie dość mobilizuje nas do troski o jakość słuchania słowa Bożego, to zechciejmy przeczytać jeszcze i rozważyć te celne i przenikliwe myśli Madeleine Delbrêl:

„Słuchanie Chrystusa Pana naprawdę i na dobre jest dla nas kwestią życia i śmierci.

Ale największym dla nas niebezpieczeństwem jest nie tyle niesłuchanie Chrystusa, ile słuchanie go po amatorsku.

Amatorstwo w stosunku do Słowa Bożego jest dlatego naszym największym niebezpieczeństwem, że zachowując z Nim pewien kontakt, mamy „czyste sumienie”.

W życiu, które powinno wciąż rodzić się i odradzać z tego Słowa, znajdować w Nim stałość i siłę, otrzymywać od Niego codziennie nie tylko przykłady, ale aktualny plan drogi, przypowieść o siewcy powinna być ustawicznym ostrzeżeniem.

Być amatorem w stosunku do Słowa Bożego to najpierw brać je i porzucać, zostawiać je poza naszym umysłem, „na drodze”, dostatecznie daleko, aby zaledwie dojrzane światło nie wpłynęło na nasze życie, postawy, czyny. Pluszczemy się chwilkę w Ewangelii, a potem pozwalamy jej żywej wodzie wyparować lub osuszamy ją ręcznikiem.

Być „amatorem” w stosunku do Słowa Boga to także coś z Niego wziąć i coś zostawić, poniechać.

Nie należy mylić wewnętrznego natchnienia, upodobania, które daje Duch Święty, gdy „tropimy” myśli, uczucia, wolę Chrystusa – z pewnymi „ciągotami”, jakie budzi w nas intelektualne badanie studiowanych tekstów, ani z chęcią usprawiedliwienia – przy pomocy przypadkowo wyłowionych ustępów – jakiejś doraźnej tendencji, albo jeszcze ze zwykłym lenistwem: czyta się to, co jest pod ręką, przed oczami, „na chybcika” i zamyka się Biblię czy Ewangelię z poczuciem spełnionego obowiązku.

Być amatorem to także wierzyć „przez pewien czas”. Rzucamy się na jakiś przykład, jakieś wezwanie Chrystusa, a potem pozwalamy sobie zapomnieć, jak gdyby to, czego wymaga się od nas zawsze, było tylko jednorazowym zaproszeniem.

„Amatorstwo” to wreszcie i może przede wszystkim uprawianie w stosunku do Słowa Bożego „konwersacji” o Nim, nawet z Nim, a nie dokonywanie „konwersji”, nawrócenia, dla którego zostało powiedziane wszystko, co mówi Chrystus Pan” 1.

o. Krzysztof Osuch SJ

Częstochowa, czwartek, 13 października 2007 AMDG et BVMH

 

1 Madeleine Delbrêl, za: ks. Jerzy Grześkowiak, Do końca ich umiłował, Katowice 1987, s. 68 n.

 

Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/ko/ oraz tutaj: punkty do medytacji. Zapraszam także na strony Centrum Duchowości: www.jezuici.pl/centrsi

 

 

 

© 1996–2007 www.mateusz.pl/mt/ko