www.mateusz.pl/mt/ko

KRZYSZTOF OSUCH SJ

Wybierzmy życie w szczęściu

 

 

Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. [...]Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego (Pwp 30, 15.20 n).

Wolność i wybór

Dzisiaj rano, zaraz po przebudzeniu, nie musieliśmy zastanawiać się, czy w ciągu dnia oddychać, czy nie. Jest to z góry określone i dokonuje się poza naszą świadomością i bez specjalnej decyzji. Bez zastanawiania się i jakiegokolwiek wahania poddajemy się biologicznej konieczności... Nie wszystko jednak dzieje się w naszym życiu z taką oczywistością i wręcz koniecznością. W sumieniu, w głębi sanktuarium osoby czujemy się przynaglani, by jednak zastanawiać się nad tym, jak żyć, jak postępować. Także rozważane słowo Boże wzywa nas raz po raz, a w Wielkim Poście tym bardziej, by świadomie odróżniać dobro od zła i z namysłem wybierać dobro, a złu się przeciwstawiać.

Czas rekolekcyjnej ciszy i słuchania słów Boga – wywołuje w nas różne dobroczynne skutki; jednym z nich jest wyraźniejsze uświadomienie sobie, że jesteśmy wezwani do stanowienia o sobie, gdyż dano nam rozum i wolność. Wolność – to coś najbardziej własnego. Nikt nie może zająć naszego miejsca i stanowić o nas. Każdy człowiek musi rozstrzygnąć, co uważa za najważniejszą wartość i najwyższe dobro.

Niektórzy twierdzą, że to własna osoba i doczesne życie jest dobrem najwyższym. Inni rozpoznają to dobro w Bogu i w życiu wiecznym.

– My tu obecni zdajemy się być pewni, że dokonaliśmy już fundamentalnego rozeznania i wyboru. Jednak nie jest to takie oczywiste, gdyż w tym krótkim życiu jedynie stopniowo (czasem skokowo) dojrzewamy do zasadniczego opowiedzenia się za Bogiem, za teocentryzmem, a nie za egocentryzmem. Z reguły potrzeba wielu lat, by poznać i osobiście przekonać się, że to nie w nas samych i w tym doczesnym życiu jest nam dane najwyższe dobro, lecz że jest ono w samym Bogu – Stwórcy i Ojcu.

Po grzechu pierworodnym wszyscy tacy jesteśmy, że dość długo wahamy się, czy wybrać tylko siebie i siebie miłować ponad wszystko (aż do pogardy Boga, jak powie św. Augustyn), czy też wybrać i miłować Boga ponad wszystko, a w Nim odnaleźć i siebie, i bliźnich, i wszystkie stworzenia.

Bóg niewątpliwie stworzył nas dla wspaniałego rodzaju istnienia – w miłosnej więzi z Nim.

Bóg daje nam jako wielki dar nie tylko ten obecny czas życia. On gorąco pragnie dać nam też swą szczęśliwą wieczność. My jednak (niestety) jakiś czas, dłużej lub krócej, próbujemy obejść się bez Boga i znaleźć szczęście w sobie samych, w świecie i w innych osobach.

Jeśli zbyt długo, (a przy tym naiwnie i niemądrze) obstajemy przy swej rzekomej samowystarczalności, to musimy też odpowiednio dużo nacierpieć się i „naskowyczeć” (por. Ps 38, 9). Takie są żałosne skutki uwiedzenia przez Szatana złudnym urokiem grzechu powątpiewania o Miłości Boga i polegania na sobie... Za wątpienie i nieufność względem Boga płacimy wielką cenę różnych smutków, lęków, beznadziejności i niemal rozpaczy...

Nie można milczeć

Sytuacji powyżej przywołanej nie można pomijać milczeniem. I nie można być obojętnym na własne i cudze cierpienia, związane z fałszywym wyborem! Różnorakie cierpienia, nasze własne i innych ludzi, winny dawać nam do myślenia i pobudzać do otwarcia się na Boże zbawienie. Wcale nie jest to takie oczywiste, zwłaszcza dzisiaj, gdy panuje myślowa „moda”, która każe raczej maskować i głęboko skrywać dramatyczną sytuację człowieka, bardzo cierpiącego wskutek oderwania się od Boga. Łatwiej jest dostać fizyczne znieczulacze „bólu istnienia”, niż zetknąć się z taką interpretacją przeżywanych rozczarowań, strapień i tęsknot, która odsłania ich znaczenie duchowe, religijne.

Jeden z myślicieli zauważa, że mamy dzisiaj do czynienia – i to na wielką skalę – z postawą zobojętnienia na arcypoważną i dramatyczną alternatywę: sensu i bezsensu, życia i śmierci, szczęścia i nieszczęścia, afirmacji życia i jego negacji. Miejsce żarliwości – w wierze czy w ateizmie – zdaje się zajmować fatalna obojętność. Weszliśmy w „erę postateistyczną, to znaczy w epokę, w której ludzie pogodzili się z nieobecnością Boga i sami organizują sobie własne życie, poważnie lub lekkomyślnie, ale bez odniesienia do Boga” 1. Nad naszymi czasami zaległa straszna noc, noc świata. „Czas Nocy Świata jest marnym czasem, gdyż marnieje coraz bardziej. Zmarniał aż tak, że nie potrafi już rozpoznać, iż brak Boga jest właśnie brakiem” 2 (M. Heidegger).

Rekolekcje – płynąć pod prąd

Rekolekcje są takim czasem, w którym płyniemy pod prąd bezbożnym (chłodnym i cynicznym) trendom cywilizacji.

Podejmujemy trud rekolekcji Ignacjańskich, gdyż nie chcemy cierpieć ze zobojętniałą i kamienną twarzą, udając, że nic wielkiego i znaczącego nie dzieje się wtedy, gdy cierpimy duchowo, psychicznie, a także fizycznie. Oferta chemicznych (i innych podobnych) znieczuleń to dużo za mało i poniżej naszej osobowej godności. Patrząc na Mękę Syna Bożego, my też chcemy cierpieć przytomnie i rozumieć, co to właściwie znaczy i jakie jest wyjście.

Wyjście z matni cierpienia wskazuje nam Bóg Ojciec w całej Historii Zbawienia, a najpełniej czyni to w Swoim Synu – dla nas tu, na Ziemi, urodzonym i żyjącym oraz cierpiącym podobnie jak my. On tu także umierał i, co najważniejsze, powstał z martwych!

Trwając przy Jezusie Chrystusie, z rosnącą radością pojmujemy, że naprawdę „w definicję człowieka wpisany jest Bóg”! Bóg stwarzając nas na Swój obraz i podobieństwo, ukierunkował nas ku Sobie. Podobieństwo do Boga każe nam lgnąć do Niego i szukać Go z rosnącą pasją! Z rosnącym przekonaniem powtarzamy za św. Augustynem: „Stworzyłeś nas, Boże, jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie, o Panie”.

Bóg nas przynagla

Bóg ze swej strony nie wypiera się nas. Przeciwnie, On nas do Siebie gorąco zaprasza i przynagla, by Go wybrać całym sercem. On zapewnia nas, że ma nas wyrytych na obu swych dłoniach (por. Iz 49,16). W Księdze Hioba zapewnia nas, że jest przed nami „dal, a nie cieśnina” samej tylko doczesności i przemijającego kształtu życia (por. Hi 36,16).

Dzięki jasnym słowom Boga uświadamiamy sobie, że w tym życiu mamy do czynienia z fundamentalną alternatywą. Mamy dokonać najpoważniejszego wyboru. Syrach, w imieniu Pana, powie: Bóg „położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane” (Syr 15,16-17. „On na początku stworzył człowieka i zostawił go własnej mocy rozstrzygania” (Syr 15,14).

To samo przynaglenie, pełne powagi, rozbrzmiewa także w dzisiejszym pierwszym czytaniu: „Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył [...]. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie [...]. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego” (Pwt 30,15-20).

Jest zatem jasne, że Bóg, Miłujący i Wszechmocny, zastawia dla nas przeobfity stół życia – zarówno doczesnego, jak i życia wiecznego. Jeśli chcemy mieć pełny udział w tym życiu przeobfitym, to winniśmy codziennie odnawiać i pielęgnować wychylenie – ku Bogu, poprzez wiarę, nadzieję i miłość, a także poprzez wierne zachowanie Przykazań Pańskich.

Trzeba codziennie, i to wiele razy na dzień, „wyrywać się z siebie i przechodzić w Boga” (św. Ignacy Loyola). Trzeba „wyrywać się z ciasnoty swego serca i wrastać w nieskończoność życia Chrystusowego” (św. Teresa Benedykta, Edyta Stein).

Trzeba nam codziennie, i to po wielekroć, dokonywać zrywu – ku Bogu, by być świadomymi i pełnymi nadziei pielgrzymami do Domu Ojca.

Świadectwo Psalmisty

Do wybrania Boga i Jego Prawa zachęca nas także Psalmista. On też poznał wielką różnicę i wręcz przepaść oddzielającą grzesznika, który brnie z grzechu w grzech, od człowieka, który otwiera się na Miłość Boga i ma upodobanie w Jego Prawie:

„Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych,
nie wchodzi na drogę grzeszników
i nie zasiada w gronie szyderców,
lecz w prawie Pańskim upodobał sobie
i rozmyśla nad nim dniem i nocą.

On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną,
a wszystko, co czyni; jest udane.

Co innego grzesznicy:
są jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych,
a droga występnych zaginie.

o. Krzysztof Osuch SJ

Częstochowa, 26 lutego 2009 AMDG et BVMH

 

1 M. Neusch, U źródeł współczesnego ateizmu, Edition du Dialogue, Paris 1980, s. 11, cyt. Za: J. Galarowicz, “Znak” 380/381, s. 218-228.
2 Tamże, s. 218.

 

Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/ko/ oraz tutaj: punkty do medytacji. Zapraszam także na strony Centrum Duchowości: www.jezuici.pl/centrsi

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/ko