„Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć”

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Poniedziałek, 2.XII.2002

 

Religijny kamuflaż

 

Złudnym byłoby sądzić, że mamy dzisiaj do czynienia z zanikiem religijności lub jak utrzymują niektórzy, z ostatecznym wyzwoleniem człowieka z jarzma religijnych przesądów, zagradzających mu drogę do rozwoju. Doświadczenie religijne wcale nie umarło. Wręcz przeciwnie. Zwykle w zupełnie zawoalowany sposób, który na pierwszy rzut oka zdaje się nie mieć nic wspólnego z religią, domaga się ono świadomego uznania i przywrócenia mu właściwego miejsca w życiu człowieka. Kultura masowa, kształtowana raczej pod dyktando zdobycia klienta niż wytrawnego konesera, próbuje wypromować model człowieka, którego nadrzędnym celem życiowym powinno być kolekcjonowanie przeżyć i wrażeń o charakterze estetyczno–uczuciowym. Skutkiem tego doświadczający przekształca się z wolna w asymilującego w miarę jak najszerszy wachlarz doznań, które „łechcą” go po powierzchni. Począwszy od kibiców oblegających piłkarskie stadiony lub pasjonujących się rozgrywkami przed szklanym ekranem, poprzez zagorzałych fanów koncertów muzycznych, aż po kinową widownię zachwycającą się kreacją wspaniałych gwiazd filmowych, zaobserwować można odbywającą się pośrodku nich swoistą „liturgię” emocji i wrażeń. Masowe widowiska poprzez ofertę chwilowego wyrwania z ciężarów i stresów życia codziennego, przy uznaniu należnej im wartości, zdają się spełniać również inne, niewidzialne cele. Moim zdaniem jednym z nich jest zaspakajanie odżywającej gdzieś na głębi, nieraz długo nierozpoznanej potrzeby doświadczenia religijnego, która właśnie poprzez „namacalne” i odczuwalne przeżycia otrzymuje „pokarm zastępczy”.

To, co widzimy, słyszymy i czujemy coraz częściej nie odsyła nas ku temu, co niewidzialne (bo na tym w pierwszym rzędzie polega doświadczenie religijne), lecz zadowala nas samym sobą. Nie można oprzeć się wrażeniu jakby ludzkie doświadczenie dotknięte zostało jakimś dziwnym uwiądem niemocy. Jakby człowiek utracił wiarę w siebie samego i zafundował sobie „całożyciowy przystanek” na przedpolach o wiele bardziej przecież rozległego doświadczenia. Jakby jego duchowe możliwości ogłuszone zostały falą sceptycyzmu, a doświadczenie jako takie weszło w nierozerwalny alians jedynie z tym, co widzialne.

Dariusz Piórkowski SJ

 

 

© 1996–2002 www.mateusz.pl