www.mateusz.pl/wam/poslaniec

STANISŁAW MORGALLA SJ

Seks i kto da więcej!

 

Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, 5/2007

Nie „Bóg”, nie „pieniądz”, nie „polityka”, ale „seks” jest hasłem, które od lat nie opuszcza czołowej pozycji w internetowych wyszukiwarkach.

„Seks” – to słowo dziś prowadzi nie tyle w rankingu najważniejszych pojęć ludzkości, co w codziennych wyborach milionów internautów. Dlaczego? Nawet pytać nie wypada, by nie narazić się na śmieszność. Pytać jednak trzeba, bo zjawisko to odsłania mroczne oblicze współczesnego człowieka, które – ośmielone pozorną anonimowością internetu – coraz wyżej podnosi czoło. Czas najwyższy w to czoło popukać!

Głowa nie od parady

Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że najbardziej seksualnym organem człowieka jest… głowa. Jeśli z głową coś jest nie tak, to i całą przyjemność diabli wezmą. Gdyby było inaczej, nie śmialibyśmy się z anegdotki o starszym panu, który siedzi u lekarza i skarży się, że idąc ulicą, ogląda się za młodymi kobietami. Na uspokajające tłumaczenia lekarza, że to normalne, że on sam często zachowuje się podobnie, staruszek odpowiada: Wiem, ale ja nie pamiętam, dlaczego. Śmiejemy się z tego dowcipu, bo wszyscy rozumiemy, dlaczego mężczyźni oglądają się za kobietami. Ale czy na pewno? Czy rzeczywiście wiemy, dlaczego mężczyźni oglądają się za kobietami i vice versa? A może każdy ogląda się z innego powodu? Rzecz jest intrygująca i bynajmniej nie tak banalna, jak sugeruje dowcip. Warto zatrzymać się i głębiej zastanowić nad tym machinalnym zachowaniem, które stanowi symboliczny wyraz czegoś o wiele ważniejszego: zainteresowania płcią (ang. sex) drugiego człowieka. Warto ruszyć głową, tym bardziej, że nie tylko ryby psują się od głowy. Ludzie jeszcze bardziej!

Będziecie patrzeć, a nie zobaczycie!

Do myślenia daje nam przede wszystkim proces postrzegania. Dla jasności wywodu sprowadźmy go do związku między okiem a mózgiem. Oko rejestruje obiekty i ich obraz przesyła do mózgu, gdzie zostaje on odczytany i błyskawicznie skojarzony z całą nabytą wcześniej wiedzą i doświadczeniem, wywołując dalej odpowiednie reakcje w organizmie. Zazwyczaj od razu rozpoznajemy to, co już znamy, a to, co widzimy po raz pierwszy, porównujemy z tym, co już kiedyś widzieliśmy. W sytuacji utraty pamięci lub innych zaburzeń mózgu nawet znajome obiekty nagle stają się obce i odarte z głębszych znaczeń. W omawianej kwestii zatem jest problemem nie tyle to, co się ogląda, ale co się widzi, bo to świadczy o nas (by nie powiedzieć kompromituje nas) bardziej niż cokolwiek innego. I tak patrząc na przechodzącą kobietę, jeden widzi ucieleśnienie piękna i harmonii, ale drugi, stojący obok, może w ogóle nie zobaczyć kobiety, lecz tylko mroczny przedmiot własnego pożądania. Różnica tkwi nie w oglądanym przedmiocie, ale w patrzącym człowieku: w jego dawnych i aktualnych stanach świadomości. Ktoś już dawno zwrócił na to uwagę, podkreślając oczywiste – choć wirtualne (czyli możliwe do zaistnienia w rzeczywistości) – skutki takiego niewłaściwego spojrzenia: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa (Mt 5, 28). Ogromnego znaczenia nabiera zatem proces edukacji, zwłaszcza edukacji seksualnej, która – w dobie współczesnej kultury obrazkowej – coraz częściej jest nauką patrzenia.

Między edukacją a pornografią

Zainteresowanie seksem jest czymś naturalnym, zdrowym i dobrym, dlatego w życiu każdego człowieka musi się kiedyś pojawić pytanie o „te sprawy”. Oczywiście inaczej pytają przedszkolaki, inaczej nastolatki, a jeszcze inaczej dorośli, choć to te pierwsze nierzadko porażają znajomością tematu. Dzieci dziś szybko się dowiadują, skąd się wzięły, bo raczone są nie sloganowymi bredniami o bocianach lub o beczce kapusty, ale dość realistycznymi opisami (z ilustracjami włącznie) seksualnych relacji między mamą i tatą. Nie ma w tym nic złego, choć pytaniem otwartym pozostaje, na ile ten realizm przykrojony jest do możliwości intelektualnych i emocjonalnych dziecka lub nastolatka. Czy towarzyszy mu wystarczająca aura tajemnicy, jaką należy otaczać początki ludzkiego istnienia? Zbytni realizm, by nie powiedzieć materializm, może prowadzić do wyprania tego osobowego aktu z jego metafizycznej głębi. Zbytnia dosłowność prowadzi w prostej linii do pornografii, czyli do bezosobowej instrukcji jak to się robi. Taki realizm proponują treści dostępne w internecie, pokazujące ludzką płciowość bez żenady i zbędnych komentarzy. A co z metafizyką, z aurą tajemnicy? Zdradzona duchowość człowieka mści się nienasyceniem, którego konsekwencję stanowią różnego rodzaju nieuporządkowania sfery seksualnej: erotomanie, uzależnienia od pornografii i czatów internetowych, kompulsywny autoerotyzm itp.

Stop pornografii!

Pornografia nie jest niczym nowym. W samym brzmieniu korzeniami sięga starożytnej Grecji, bo porne znaczyło nierządnicę, a grapho pisanie. Jej istota jest ciągle ta sama: wywołanie u odbiorcy podniecenia seksualnego. Jedynie środki przekazu się zmieniły, i to – jeśli można się tak wyrazić – z wyraźną szkodą dla człowieka. To, co starożytni wyrażali pisaniem, współcześni osiągają metodą obrazkową (poprzez zdjęcia i filmy) – paradoksalnie więc postęp techniczny doprowadził do regresu cywilizacyjnego. Dlatego współczesna pornografia stymuluje zupełnie inne sfery mózgu i coraz mniej ma wspólnego z procesem myślenia. Mówiąc po prostu: dawniej, by „świntuszyć”, trzeba było być inteligentnym i mieć wyobraźnię; dziś wystarczy być i patrzeć.

Lekiem na całe to zło wydaje się odcięcie człowieka od pornografii, ale to środek zbyt powierzchowny i na dodatek przypomina pobożne życzenie w świecie, w którym wszystko – by się dobrze sprzedać – musi się kojarzyć z seksualną atrakcyjnością (od mydła i szamponu zaczynając, a na samochodzie kończąc). Oczywiście lekko erotyzujące reklamy nie są pornografią (inaczej nie można by ich było pokazywać w mediach), ale konia z rzędem temu, kto udowodni, że nie mają nic wspólnego z istotą pornografii, o której wspomniałem wyżej. Tym bardziej, że mądrej głowie dość po słowie.

Ostatnią deską ratunku pozostaje więc indywidualna głowa, która wbrew pozorom jest nie od parady. Z głową na karku warto zacząć walczyć o czystość serca i spojrzenia. Warto robić rachunek sumienia nawet z prostych spojrzeń, by przyłapać się na patrzeniu, które pożąda, uprzedmiotawia, sprowadza innych ludzi do wymiarów produktu. Odbijając się od tego dna, warto ćwiczyć się w patrzeniu, które uruchamia myślenie, wyobraźnię, pamięć, twórczość, zmysł piękna i poczucie duchowej głębi. Najlepszym sposobem na pornografię jest człowiek, który wie, po co żyje na tym świecie. A żyje nie dla seksu, choć dzięki niemu.

 

Ks. Stanisław Morgalla – jezuita, kierownik duchowy, psycholog, dyrektor Szkoły Formatorów przy Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie.

 

Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, maj 2007

 

 

 

© 1996–2007 www.mateusz.pl