TĘSKNOTA I GŁÓD II. CZY SYTUACJA BEZ WYJŚCIA?

 
MICHEL QUOIST

12. Przyjmij cierpienie rozdarcia

- Miłość jest jak ziarno zboża - powiedział mi najpierw Mędrzec.

W chłodzie, w nocy pogrzebane, zapomniane
w oczach żyjących niekiedy wydaje się umierać.
Ale ta śmierć jest pozorna, ona zwiastuje życie,
jeśli ziarno zostanie nawodnione i ogrzane słońcem.

Pory miłości są porami życia.
Jedne zimy są łagodne dla tych, którzy się przed nimi zabezpieczą.
Dla innych zaś są okrutne, gdy jedna za drugą opadają fałszywe iluzje i dmie lodowaty wiatr rozczarowań.

Wiosny są radosne, święta kwiatów i zapowiadających się owoców, ale znów dla innych są kłopotliwe, o smaku czarującym dla opętanych serc.

Lata są czasem żniw dla tych, którzy długo orali i siali z ufnością, ale niekiedy płomienie zapalone w południe miłości wysuszają dusze i zapalają ciała płomienną energią.

Ogrodnicy miłości, wiedzcie, że miłość się uprawia i że wielu tych, których uważano za umarłych, żyje.

- Ale niektórzy nie potrafią uprawiać, a ich anemiczna miłość nie będzie mogła przetrwać!

- Są lekarze serca, mój drogi, bardzo wypróbowani przyjaciele, ludzie Boży, którzy mogą pomóc w pielęgnacji chorej miłości.

*

Rozumiałem to. Ileż razy obserwując moich rodziców, myślałem, że mogliby uniknąć konfliktów i cierpień, gdyby ktoś im pomógł przezwyciężyć różne nieporozumienia i dopomógł im poślubić wreszcie siebie takimi, jakimi byli, a nie jakimi chcieli być jedno i drugie.
Lecz dla wielu małżonków było już za późno. Pogrzebali miłość, o której sądzili, że umarła, i usiłowali sprawić, by na udeptanej ziemi wyrosła nowa. Ale czy mogli dojść do niej, jeśli Bóg ich odrzucił!

*

Gdy to powiedziałem Mędrcowi, wyprostował się z nagłą porywczością.
- Zamilcz - powiedział. - Bóg nigdy nie odrzuca. To my oddalamy się od Niego.
- Co więc powinni czynić małżonkowie skłóceni, którzy wybrali nowego towarzysza, nową towarzyszkę?
- Niech najpierw uznają swoje słabości, a potem niech modlą się, by uzyskać Światło.
- Jak?
- Tak jak dzieci, które cierpią:

O mój Boże, zrozum mnie, Ty, który równie dobrze rozumiesz swoich wiernych synów, jak i grzeszników.
Nie mogłem żyć samotny, opuszczony, zagubiony,
moje serce odczuwało zbyt wielki chłód,
a moje ciało doznawało wielkiego głodu.

Jak mogłem sam w życiu żeglować po rozszalałym morzu ze złamanym masztem i z podartymi żaglami,
Żeby nie szukać kogoś, kto by mi pomógł naprawić moją barkę, abym mógł podróżować dalej.

Jak mogłam ja - kobieta, żywić sama okaleczone dzieci,
Gdy byłam zraniona, wykrwawiona, pozbawiona krwi miłości, a one żądały mleka z mojej wyschłej piersi.

Mój Boże, nie odmówiłam odrobiny ofiarowanej miłości
i kilku okruchów szczęścia z moich pustych dłoni.
Usiłowałam utkać nowe gniazdo, by zastąpić zniszczone.
I nie śmiem poruszyć mojej nowej miłości
z obawy, żeby nie uleciała jak bojaźliwy ptak.

Pomimo moich ran i brzemienia, jestem szczęśliwy, wierzę w to, nieśmiała tęczo na moim zachmurzonym niebie.
O mój Boże, proszę Ciebie, gdyż moja radość nie zachwyca!
...Ale boję się i wątpię,
gdyż powiedziano mi, że nie możesz pobłogosławić dzisiaj tego związku.
Dlaczego, mój Boże? Dlaczego?
Czy to źle próbować być szczęśliwym, gdy się tak wiele wycierpiało czy tylko zepsuło efemeryczne szczęście?

Kochaj mnie, mój Boże, nie opuszczaj mnie,
bo potrzebuję również Twojej miłości,
A ponieważ dzisiaj starałem się lepiej kochać,
czy mogę Ci ofiarować przynajmniej te okruchy nowej miłości,
o której sądzę, że jest miłością?

*

- Przyjacielu, czy zna pan odpowiedź Boga?
Długo na nią czekałem, mój drogi. Ludzie często zrażają się tym, co uważają za Jego milczenie. Mylą się. Teraz wiem, że Bóg mówi, ale my Go nie słyszymy.
Słuchałem, oczyszczając swoje serce i powoli usłyszałem Jego głos. Wtedy odważyłem się przekazać odpowiedź, którą - jak sądziłem - usłyszałem dla tych, którzy zbierali się coraz liczniej u drzwi mojego serca.
-- Sądzę, że Bóg przemówił tak:

Moje dziecko, zawsze cię kochałem i ciągle kocham.
Prawdziwy ojciec nie odrzuca nigdy swego syna,
nawet jeśli syn marnotrawny oddala się od niego.
Nie mogłeś żyć sam, znam twoją słabość...
i to była twoja decyzja.
Jesteś wolny, moje dziecko, z miłości do ciebie tak chciałem.
Ale jest prawdą, że nie mogę rozwiązać więzów, które razem wy i ja zawiązaliśmy.
Mój Kościół także tu nic nie może *,
ponieważ ja jestem MIŁOŚCIĄ,
a MIŁOŚĆ jest wierna,
ode mnie zaś nie możecie uzyskać tego, bym stał się niewierny.
Dziecko najdroższe, ty cierpisz. Rozumiem twoje cierpienie,
przyjmuję twoją modlitwę, a nawet gwałtowność twoich słów,
bo kto może je łagodnie oddzielić, gdy serce krwawi i ciało się rozdziera.
Ale, moje dziecko, czy wiesz, że twoje cierpienie jest moim?
Mój krzyż nie jest krzyżem wczorajszym, ale to krzyż, który przychodzi i dzisiaj
i pozostanie na jutro,
Gdyż moja męka jest czymś więcej niż ciosy, ciernie i gwoździe, ona jest nieskończonym cierpieniem wykpionej Miłości.

Ludzie nie przestali przybijać mnie do drzewa
z rozciągniętymi ramionami aż do końca wieków.
Ale u kresu tych długich ramion moimi szeroko otwartymi dłońmi
każdego z was niosę, drogie rozdzielone dzieci,
i moje serce jest ośrodkiem, który was zawsze jednoczy,
bo moje serce ŻYJE i nie przestaje kochać.

Zaufaj, moje dziecko, i przyjdź do mnie bez obaw,
liczne są bowiem drogi, by połączyć się ze Mną i Mnie z tobą.
Przyjmij cierpienie rozdarcia,
a ponieważ jak mój rozdarty Kościół, tak i ty nie możesz świadczyć o zachowanej jedności,
niech ból rozdarcia świadczy o wielkości jedności.
...Ale przede wszystkim, najdroższe dziecko, uznaj swoje błędy,
swoje słabości,
proś o przebaczenie,
i przebacz, komu powinieneś przebaczyć,
gdyż miłość nie może odżyć w sercu, które się zamyka.

Wówczas, mówię ci,
daj mi bez wahania tę bezładną mowę twojej nowej miłości,
przyjmę ją na swoim krzyżu
...i zajmę się resztą!

*

Chyba tego właśnie dnia zrozumiałem istotę: Bóg cierpi w Jezusie ukrzyżowanym za nasze odejścia od jedności, ale jeśli tego chcemy, ratuje nas SWOJĄ NIEUSTANNĄ MIŁOŚCIĄ.

(Fragment książki Rozmowy o miłości, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 1990, s. 139-143)



P r z y p i s y
* Kosciół nie może rozerwać węzła małżeńskiego. To nalezy do Boga. Kosciół może jedynie niekiedy rozpoznac jego nieważność, że nie było małżeństwa (por. Mk 10, 6-9).    DO TEKSTU

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
Złamane śluby Szukać tego, co zagubione...

początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz