Jacques Maritain

5. Rozczarowania i nadzieje współczesności

Próbowaliśmy wraz z wieśniakiem znad Garonny spojrzeć na świat z punktu widzenia Pisma Świętego. Zobaczyliśmy, że ten sam świat, który jest tak bardzo umiłowany przez Boga, sprzeciwia się często Ewangelii. Świat bowiem jest z gruntu dobry, przypomina Maritain, lecz obecne w nim zło, jak kąkol zasiany nocą, wynaturza jego oblicze i utrudnia dostrzeżenie tego dobra. Wyrazem tego zła jest grzech, który prowadzi wielu do niechęci czy wręcz nienawiści wobec Jezusa Chrystusa i jego uczniów.

Właśnie w tym świecie żyjemy. Spytajmy dziś o siebie. Jacy jesteśmy i jak rozumiemy nasze życie? Czego pragniemy, za czym tęsknimy? W czym pokładamy nadzieję? Gdzie szukamy sensu życia i jakie cele stawiamy przed sobą? Wieśniak znad Garonny zdaje sobie sprawę, że ciężko jest opisać współczesnych ludzi, ale przecież trzeba podjąć tę próbę, jeśli w ogóle chcemy głosić im Ewangelię. Jak głosić Dobrą Nowinę komuś, kogo się nie zna lub nie rozumie?

Zacznijmy od tego, że oto przyszło nam żyć w dziwnych czasach. Świat nie jest już taki sam, jak pięćdziesiąt lat temu, zmienili się także ludzie. Wydarzenia obecnego wieku wycisnęły w ich sercach i umysłach niezatarte piętno. Jeśli mielibyśmy jednym słowem opisać sytuację dzisiejszego człowieka, trzeba by powiedzieć, że z jednej strony jest on rozczarowany, zaś z drugiej - spragniony jak nigdy dotąd sensu i radości życia. Cóż się stało, skąd to rozczarowanie? Stąd, że świat nie spełnił swoich obietnic! Jeszcze niedawno przekonywano nas o mającym wkrótce nadejść szczęściu, o rozwiązaniu nękających nas trudności, o stworzeniu świata bezpiecznego i pełnego dóbr. Mówiono o potędze ludzkiego rozumu, o wiekopomnej roli nauki, o postępie i powszechnej szczęśliwości. To wszystko mieliśmy osiągnąć wysiłkiem naszych umysłów i pracą naszych rąk. Wszystkie tajemnice ludzkiego życia miały być poznane, wszystkie choroby uleczone, wszystkie krzywdy naprawione. Przekonywano nas, że człowiek sam potrafi stworzyć raj na ziemi, zapewnić dobrobyt i pokój całemu stworzeniu.

Tymczasem przyszła tragedia. Człowiek nie tylko nie zapewnił trwałego pokoju na ziemi, lecz rozpętał wojny, które w swym okrucieństwie przerosły wszystkie dotychczas znane konflikty. Nie tylko nie nakarmił głodnych, lecz przez gazety i telewizję uczynił z głodu powszechne widowisko. Nie tylko nie uleczył chorób nękających ludzkość, lecz przyczynił się do pojawienia się nowych epidemii, kto wie, czy nie bardziej przerażających! Dziecinna wiara w rozum ludzki, pokładająca nadzieję w naturalnych zdolnościach człowieka, musiała wreszcie ustąpić przed tragicznym faktem, że ten sam człowiek, który miał stworzyć lepszy świat, okazał się zdolny do najokrutniejszych zbrodni, a swoje talenty, zamiast do służenia ludziom, wykorzystał do ich poniżania i zabijania. To wszystko sprawia, że ludzie są rozczarowani.

Z drugiej strony nie rezygnują z życia. Wciąż szukają wartości, na których można by się oprzeć, czy osób, którym można by zaufać. To pragnienie sensu kieruje się ku sprawom najprostszym. Miłość, przyjaźń, zaufanie, prawda, ale autentyczne, nie udawane. Tak wiele razy sparzyliśmy się w życiu, że teraz dmuchamy na zimne. Jest w tym jakaś tajemnica. Bo wielu, pragnąc miłości, wątpi, że może jej doświadczyć; marząc o przyjaźni, nie wierzy, że może spotkać prawdziwego przyjaciela. Wszyscy, zwłaszcza młodzi, pragną dziś żyć pełnią życia, chcą wiedzieć i odczuwać na co dzień, co to znaczy być człowiekiem. Życie, po prostu zwykłe życie, interesuje dziś ludzi o wiele bardziej niż osiągnięcia techniki, zdobycze nauki czy naprawianie świata. Ludzie chcą być wolni, nieskrępowani, autentyczni w swoich myślach i czynach. Skończył się czas ślepej wiary w postęp, teraz chcemy wracać do życia, chcemy smakować jego tajemnicę. Upoić się, dać się oszołomić przez życie - oto czego pragnie, według wieśniaka znad Garonny, współczesny człowiek.

Kościół powtarzał w takich momentach jedną i podstawową prawdę, że prawdziwe życie można znaleźć jedynie u Chrystusa. Że On sam jest życiem, pełnią życia, obfitością, nieskończonym bogactwem, źródłem, które nigdy nie wysycha. Jako odpowiedź na ludzkie pragnienia zawsze dawano Ewangelię. I wydawać by się mogło, że także teraz Ewangelia powinna sprostać wyzwaniu czasów, powinna ukoić ludzki smutek i dać nadzieję na przyszłość. Lecz czy jest tak naprawdę? Jeśli Ewangelia

jest odpowiedzią na podstawowe pytania człowieka, to dlaczego tak wielu odwraca się od niej i nie chce słuchać jej głosu? Co więcej, dlaczego tak wielu odwraca się od Kościoła i szuka pocieszenia i pokoju w różnych grupach, sektach czy w gabinetach psychologów? Na pewno wiele jest odpowiedzi na to pytanie. Wieśniak znad Garonny wskazuje jednak na pewien szczególny punkt, który warto wziąć pod uwagę, gdy mówimy o roli Kościoła w świecie współczesnym.

Wielu chrześcijan nie jest zdolnych do pomocy ludziom poszukującym sensu życia, po prostu dlatego, że sami nie są pewni tego sensu. Zachowują się tak, jakby nie wiedzieli kim są i jakie świadectwo powinni składać. Widać to wyraźnie w głoszeniu Dobrej Nowiny. Jak często przemilcza się tak zwane niewygodne i drażliwe tematy. Mówmy konkretnie! Dlaczego nie mówi się dziś o grzechu i sądzie ostatecznym? Czyżby jedno i drugie zostało wymazane z Ewangelii? Dlaczego wstydliwym milczeniem pomija się obecność złego ducha w świecie, czyli diabła? Czyżbyśmy naiwnie wierzyli, że eliminując go z naszych myśli, eliminujemy go także ze świata? A sprawa umartwienia, pokuty, zadośćuczynienia, nie wspominając już o piątkowym poście! Czy zdajemy sobie sprawę, że wyrzekając się tych rzeczy, odrzucamy część tradycji Kościoła? Kogo zainteresuje religia, która staraciła swój nadprzyrodzony charakter?

 

 

6. Chrześcijanin wobec innych


początek strony
© 1996-1997 Mateusz