www.mateusz.pl/10 sposobów na głupotę

O. DOMINIK

Dziesięć sposobów na głupotę – lekarstwo siódme

NAPRAWIAJ POPEŁNIANE BŁĘDY

 

A [był tam] pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. (Łk 19, 1-8)

 

Zacheusz poczuł się ogarnięty zaproszeniem do Pełni życia. Jego głupota zaklęta w pożądaniu, by posiadać majątek za wszelką cenę roztapia się w promieniach miłości, której głęboko doświadczył. Rozpoczyna się droga, którą Zacheusz podąży ku wolności, ku prawdziwemu Bogactwu. Budząc się ze snu zaczyna inaczej postrzegać siebie i swoje miejsce pośród innych. Powołany przez Miłość, otwiera oczy na potrzebujących, którzy wcześniej znajdowali się poza zasięgiem jego wzroku.

Nasz bohater wie jednak, że choć zaczyna życie na nowo, nie może zapomnieć o przeszłości. Nie może zapomnieć o pokrzywdzonych przez jego ślepotę i głupotę ludziach. Jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie.

Przeczytałem kiedyś następującą historię: Pewien ojciec odszedł od syna i jego matki, gdy ten miał zaledwie rok. Pojawił się z powrotem po kilkunastu latach ciężkiej pracy nad sobą, skruszony, ale i bardzo zadowolony, że zdobył się na taki krok. Chciał odegrać jeszcze pozytywną rolę w życiu syna. W głębi duszy oczekiwał ze strony rodziny wyrazów uznania i wdzięczności, a przynajmniej miał nadzieję, że się ucieszą. Trudno mu było się pogodzić z tym, że jego powrót w nikim nie wzbudził specjalnego entuzjazmu, szczególnie w synu, który od lat nosił w sercu żal i gniew do ojca. Po jego powrocie wyrażał je oporem i biernością, zaniedbaniami, niechęcią do nauki, do robienia czegokolwiek. Wszystko było na „nie”. Sfrustrowany ojciec robił, co mógł, aż w końcu, kierowany poczuciem winy, pomieszanym z bezradnością, obiecał synowi, że wyjedzie z nim na wakacje za granicę. Oczywiście pod warunkiem, że poprawi się on w nauce i spełni różne inne wymogi. Kiedy przyszedł czas płacenia za wycieczkę, zaszokowany ojciec stwierdził, że syn buchnął mu sporą część pieniędzy na ten cel przeznaczonych. Zły i rozżalony poszedł poradzić się swojego przyjaciela, co z tym zrobić. Zaniepokojony demoralizacją syna, chciał się dowiedzieć, jakie represje i kary zastosować, żeby skutecznie wyprowadzić dziecko na dobrą drogę. Ku jego zaskoczeniu przyjaciel po krótkim namyśle powiedział: „Zaproś syna na obiad do dobrej restauracji. Gdy już zjecie i wypijecie, popatrz mu w oczy i zapytaj: „Synu, ile jeszcze jestem ci winien?” A potem zabierz go na obiecaną wycieczkę.” Podobno ojciec znalazł w sobie siłę, żeby postąpić, jak mu doradzono. Syn zaskoczony i zbudowany klasą ojca, odpowiedział: „Jesteśmy kwita. Ty mi ukradłeś dzieciństwo z ojcem ja tobie forsę.” I obaj ze łzami w oczach padli sobie w ramiona.

Nie można wyruszyć w drogę osobistego nawrócenia zapominając o zaciągniętych „długach”. Wiele osób, które doznały z naszej strony krzywdy i cierpienia czeka, że wypowiemy pod ich adresem magiczne słowo: „przepraszam”. Opór i lęk dotyczący prośby o wybaczenie mają wiele przyczyn. Jedną z nich jest poczucie, żeśmy już wcześniej zszargali to słowo. Wypowiadaliśmy je na jękliwą nutę, płaszcząc się przed drugim człowiekiem, po czym znów robiliśmy swoje. Zbyt często przepraszaliśmy wyłącznie po to, by ratować swój tyłek, by nie ponieść konsekwencji własnej głupoty lub niegodziwości. Jeżeli jednak przeszliśmy już długą drogę uczciwej pracy nad sobą, możemy odważyć się, by wobec najbliższych i najbardziej pokrzywdzonych osób uznać swoją winę i wyrazić szczery żal.

To niezmiernie ważne, że porzucając chore, raniące zachowania i postawy już zadośćuczyniliśmy cierpiącym przez nas ludziom. Jednak ten stan rzeczy nie powinien być usprawiedliwieniem dla niewypowiedzenia prośby o przebaczenie. Wręcz przeciwnie: teraz, gdy czynami uwiarygodniliśmy szczere pragnienie zmiany życia, tym bardziej powinniśmy przeprosić pokrzywdzonych. Słowa poparte nawróceniem będą brzmiały prawdziwie.

Do wielu z osób, które przez nas cierpiały nie mamy dostępu. Zniknęli z naszego życia, lub też wprost nie życzą sobie jakiegokolwiek kontaktu z nami. Wynagrodzeniem za uczynione im zło może i powinna być modlitwa w ich intencji.

Spłacanie długów może też oznaczać w dosłownym znaczeniu materialne wyrównanie sprawiedliwości. Oddanie pożyczonych pieniędzy, na które wierzyciel już przestał czekać. Jeśli kogoś oczerniliśmy, lub wypowiedzieliśmy na czyjś temat krzywdzące sądy trzeba się do tego przyznać. Wobec powierników naszych chorych myśli i opinii przyznać się do własnej głupoty i spróbować odkręcić to, co zaplątaliśmy.

Brak zadośćuczynienia może sprawić, że w pracy nad sobą staniemy się zarozumiali i wyniośli. Nie czyniąc zadość sprawiedliwości możemy niepostrzeżenie znów zacząć tworzyć kolejną iluzję na swój temat. Aby tego uniknąć potrzebny jest kolejne lekarstwo na wciąż gotową się odrodzić głupotę.

 

Lekarstwo ósme – Bądź na bieżąco z sobą samym

 

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl