Ostatnio, z dwóch krańcowo różnych (wyznaniowo) stron, dotarła do mnie informacja na temat rekolekcji ignacjańskich. Osoba (katolik) głęboko wierząca twierdziła, że rekolekcje te są niewłaściwe z chrześcijańskiego punktu widzenia, gdyż przeniknięte są bardzo mistyką Dalekiego Wschodu. Użył porównania z działalnością jezuity ojca de Mello, który został, jak wiemy, poddany ostrej krytyce ze strony Kongregacji Nauki Wiary. Druga osoba, z którą próbowałem polemizować na temat jego krytyki chrześcijaństwa, twierdził, że rekolekcje te „to dopiero odlot.” Jak jest naprawdę z tą mistyką?

Marek

 

Drogi Marku,

po pierwsze, kiedy św. Ignacy Loyola pisał książeczkę Ćwiczeń Duchownych, a zaczął to robić już w roku 1523, to nikt jeszcze nie śnił wtedy o Dalekim Wschodzie i jego duchowości. Oczywiście, misjonarze chrześcijańscy wiedzieli czym jest hinduizm i buddyzm, bo stykali się z nimi w na co dzień, ale w niczym nie chcieli go naśladować. Z religiami Dalekiego Wschodu zetknął się także największy misjonarz naszych czasów, św. Franciszek Ksawery, wysłany do Indii przez Ignacego w 1539 r., ale i on nie dostrzegał w nich niczego szczególnego, a przecież nie sposób mu zarzucić, że miejscowe kultury patrzył z pogardą. Wręcz przeciwnie, kiedy przy pomocy Japońskiego tłumacza przekładał modlitwę „Ojcze nasz”, to nie ustrzegł się pewnych błędu, nazbyt wiele możliwości przypisując japońskim terminom. Tak więc nie można przyjąć, że istnieje jakiś wpływ Wschodu na Ćwiczenia Duchowne lub na rekolekcje ignacjańskie. Oczywiście, na świecie i w Polsce udziela się wielu rekolekcji, które reklamuje się jako „ignacjańskie”, ale które poza pewną stylistyką i nazwą nie mają wiele wspólnego z metodą zaprezentowaną książeczce Ćwiczeń. Na temat takich rekolekcji nie można udzielić ogólnej odpowiedzi. Tu wiele zależy od tego kto i jak ich udziela. Generalnie rzecz biorąc, nie są to już rekolekcje ignacjańskie, czyli takie, jakie można znaleźć w naszych domach rekolekcyjnych (patrz: www.jezuici.pl/dr).

Po drugie, musimy stale pamiętać, że Kościół katolicki nie jest rodzajem oblężonej twierdzy, która na cały świat patrzy podejrzliwie. Nawet jeśli jest prawdą, że arka Noego nie była w stanie uratować wszystkich ludzi i wszystkich zwierząt, to jednak wcale to nie oznacza, że my sami powinniśmy zachowywać się jak wystraszone cielątko, które pcha się do arki nie zważając na innych. Ocalić się, nawet po trupach. Nic podobnego. Jako chrześcijanie wierzymy, że przyjęcie zbawienia polega na tym, że jeśli zachodzi taka potrzeba, to my ustępujemy swego miejsca innym. Czy Chrystus tak nie postąpił? Paweł Apostoł pisze, że Chrystus dla naszego zbawienia stał się „grzechem”, aby to na niego, a nie na nas spadły nasze własne grzechy. Na tej samej zasadzie chrześcijanin powinien być gotów uznać za chrześcijańskie także to, co nominalnie nim nie jest, ale może nim być. A co może być chrześcijańskie? Odpowiedź jest prosta: wszystko to, co ma wolną wolę i rozum. Jeśli tylko chce, może przyjąć chrzest. A jeśli tak, to bardzo możliwe, że przyjmując chrzest, będzie mogło wnieść do chrześcijaństwa jakąś część swojej kultury oraz sposobów modlitwy. Skoro mieli do tego prawo Grecy, Rzymianie, a nawet Polacy, to dlaczego mamy odmawiać tego prawa Hindusom czy Chińczykom? Rzeczą Kongregacji Nauki Wiary jest czuwać nad tym, żeby nie chwastów nie nazywać pszenicą, ale naszą rzeczą, to jest rzeczą misjonarzy, jest szukać tej pszenicy także tam, gdzieśmy jej nie posiali.

Po trzecie, rekolekcje ignacjańskie wymagają od osoby, która je przeżywa pewnego wysiłku, pewnej stałej pracy duchowej, która trwa co najmniej 8 dni, dlatego można się słusznie spodziewać, że przynoszą one widoczne rezultaty. To właśnie o nich pisze, jak mam nadzieję, Twoja znajoma. Wielu papieży pochwalało specjalnymi bullami rekolekcje ignacjańskie i zalecało je wszystkim wiernym, a szczególne osobom duchownym. Papieże sami co roku, na początku Wielkiego Postu, odprawiają własne kilkudniowe rekolekcje. Jan Paweł II już trzy razy odprawiał je pod kierunkiem jezuitów (Kovenbach, Spidlik, Korec). Kto wie, być może najbardziej przekonywującego argumentu na rzecz rekolekcji ignacjańskich udzieli ci ktoś, kto nie tylko będzie je dobrze wspominał, ale ktoś, faktycznie zmieni się na lepsze po tych rekolekcjach.

Tobie i sobie tego właśnie życzę.

o. Krzysztof Mądel SJ