Na tle czasem bardzo niesmacznych ataków, które spotyka się pod adresem np. niektórych księży lub nawet biskupów, nasuwa mi się pytanie o rolę i miejsce tzw. „opinii publicznej” w Kościele. Czy „opinia publiczna” – wewnętrzna jest w Kościele konieczna lub potrzebna? Jakie postawy przyjmować wobec opinii publicznej – zewnętrznej o Kościele? Kiedy i jak rolę, jaką wagę może i powinien mieć tzw. vox populi? Jak szeregowy katolik powinien zachować się wobec faktów dotyczących księży, które wydają mu się niezgodne z doktryną Kościoła? Jak zachować się wobec niekatolików, którzy wykorzystują takie fakty do atakowania Kościoła?

 

Trudno jest pytać, czy opinia publiczna jest w Kościele potrzebna, czy nie?. We współczesnej Polsce ona jest i nic na ten fakt nie poradzimy. Nie mogąc zmienić faktów, trzeba nam się zapytać, jaką rolę odgrywa, a jaką powinna ona odgrywać.

1. Ataki na Kościół. Wydaje się, że są one znakiem dwóch różnych procesów – z jednej strony walki z Kościołem, z drugiej głębokiego kryzysu wiary jego członków, kryzysu objawiającego się zanikiem identyfikacji ze wspólnotą wierzących. Jak mówi przysłowie: „Zły to ptak, co własne gniazdo kala”.

2. Jeśli atak przychodzi z zewnątrz, niekiedy można go po prostu zignorować, gdyż prawda broni się sama. Osobista wierność chrześcijan wobec Chrystusa i Jego Kościoła jest wystarczającym świadectwem. Niekiedy wszakże konieczne jest głośne sprzeciwienie się strukturom zła, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą dobra wyższego rzędu. Do takich sytuacji zaliczyłbym obowiązek obrony życia nienarodzonych i chorych przed eksterminacją (aborcją i eutanazją), troskę o podmiotowość rodziny (tzw. polityka prorodzinna), troskę o najuboższych – słowem – to wszystko, co broni godności osoby ludzkiej. Wydaje się, że tu także należy postawić ochronę dobrego imienia tak poszczególnych ludzi, jak i całej wspólnoty.

3. Bywa, że któryś z członków Kościoła (duchowny lub świecki) swoim zachowaniem rzeczywiście sprzeniewierza się otrzymanej godności. Grzech jest złem. Jeśli jest bezsporna wina – nie ma co go ukrywać i udawać, że nic się nie stało. Potępienia zła nie może jednak oznaczać potępienia człowieka. Każdy z nas, ludzi, jest grzesznikiem i każdy z nas upada. Niech ten, kto jest bez grzechu pierwszy rzuca kamieniem – powiedział Jezus oskarżycielom cudzołożnej kobiety. Musimy pamiętać, że ludzką rzeczą jest upaść, ale i powstać z upadku dzięki łasce Bożej. Szatańską sprawą jest natomiast trwać w upadku. Podobnie diabelską sprawą jest nie pozwolić, nie dać miejsca i szansy grzesznikowi na nawrócenie. Dla grzesznika pierwszym krokiem do nawrócenia jest uznanie swej winy i podjęcie pokuty. Wspólnota powinna zaś to wyznanie przyjąć w duchu miłosiernej sprawiedliwości, która podnosi a nie poniża. Nie chodzi oczywiście o ukrywanie spraw hańbiących, gdyż zło niszczy zarówno grzesznika jak i całą wspólnotę. Sprawiedliwa kara nie może jednak prowadzić do kolejnego zła – zniszczenia grzesznika próbującego pojednać się z Bogiem, wspólnotą i samym sobą. Trzeba nam zatem modlić się za upadających – tym goręcej i mocniej, im większy grzech i większe zgorszenie spowodowali. Trzeba modlić się za oskarżycieli, bo niezależnie, czy oskarżenie jest prawdziwe czy nie, zadali ranę Kościołowi (lub rozjątrzyli ranę już istniejącą). Są bowiem złe duchy, które wyrzuca się tylko modlitwą i postem.

4. Co do samej „opinii publicznej”... Myślę, że trzeba słuchać i patrzeć, co w trawie piszczy. Mówią, że „jeśli dwóch ci powie, żeś pijany, to na wszelki wypadek się najlepiej przespać”. Stwierdzenie „vox populi vox Dei” w dzisiejszych czasach, gdzie nastąpił głęboki kryzys wartości, mogłoby jednak doprowadzić do odejścia od prawdy. Większość nie zawsze ma rację. Dlatego, choć „opinia publiczna” może wskazać na pojawiające się lub istniejące od dawna problemy i może być swoistym „znakiem czasu”, nie zawsze tego typu zadanie faktycznie spełnia. Trzeba pamiętać, że Kościół nie jest jedną z wielu instytucji demokratycznych, jakich pełno dziś na świecie. To nie jest wspólnota tylko ludzka. Założona przez Boga i przez Niego prowadzona, pozostaje tajemnicą wiary. W świetle wiary trzeba zatem na nią patrzeć.

Ludzie z zewnątrz, spoza Kościoła, nie rozumiejąc, czym jest wiara, zarzucają chrześcijanom ideologizację. Patrzą na wspólnotę wiary i wierzących jak na własne, niechrześcijańskie stowarzyszenia. W gruncie rzeczy nie wiedzą zatem, o czym mówią. O tym trzeba pamiętać, gdy podejmuje się z nimi próby dyskusji. Dla nas, chrześcijan, Kościół jest wspólnotą ludzi na drodze nawrócenia. My mamy się ustawicznie nawracać, umacniać naszą wiarę, ponieważ właśnie z takich jak my, grzesznych ludzi, Bóg czyni Święty Lud Nowego Przymierza.

Piotr H. Kieniewicz MIC