Jeśli można, chciałbym podzielić się pewnym dylematem. Jestem katolikiem i bardzo chciałbym świadomie uczestniczyć we wszystkich obrzędach naszego Kościoła. Mam jednak z tym pewien problem. Byłem kiedyś w bliskiej styczności z kościołem protestanckim i teraz ciągle powraca jak bumerang sprawa kultu obrazów i figur jako rodzaj bałwochwalstwa. Ostatnio w moim parafialnym kościele trwały obrzędy dot. figury Matki Boskiej Fatimskiej, teraz przygotowujemy się do kolejnej peregrynacji kopii obrazu M.B.Jasnogórskiej. Czuję jednak nieustanny sprzeciw wewnętrzny wobec tych praktyk. Czy powinienem w nich uczestniczyć? A może w wypatrzony sposób pojmuję kult przedmiotów martwych?

Adam

 

Drogi Adamie

Problem Twój jest zrozumiały, zważywszy na wcześniejsze kontakty z jakimś wyznaniem protestanckim. Denominacji w tym nurcie jest bardzo dużo. Różne są też odniesienia poszczególnych nurtów protestantyzmu do osoby Maryi.

Kult, jakim Kościół katolicki darzy Maryję, rozwinął się od czasów oświecenia w sposób, który napotyka na niezrozumienie u niektórych chrześcijan (protestantów). Przyczyniła się ku temu m.in wielka racjonalizacja wiary w czasie oświecenia. Kult maryjny kładący nacisk na uczucia był odpowiedzią. Była to reakcja zdrowa i zrozumiała. Lecz doprowadzała ona też do przesady. Obserwując niektóre przejawy katolickiej pobożności maryjnej można mieć wrażenie, że Maryja stawiana jest w centrum wiary. Ale subiektywna pobożność wymaga zawsze formacji, która dokonuje się przez poznanie. Już w starożytności chrześcijańskiej były w tym względzie trudności, dlatego na jednym z Soborów Powszechnych (Nicea 787 r.), w jego dokumentach końcowych zawarto ważne dla nas i aktualne również dzisiaj sformułowania: „...według nauczania Ojców i powszechnej Tradycji Kościoła wierni mogą czcić razem z krzyżem także wizerunki Matki Bożej, Aniołów i Świętych, w kościołach, w domach i przy drogach”.

Dlatego cześć, jaką katolicy oddają Maryi nie jest kultem bałwochwalczym. W osobie Maryi sławimy nie tylko dzieło Boże. Poprzez nią możemy dostrzec samego Boga, Jego byt i istotę. Symbolika ta nie prowadzi do nadania Maryi cech boskości ani do Jej boskiego wywyższenia. Przez te metafory widoczny jest sam Bóg. Jedynie wtedy, gdy będzie dla każdego chrześcijanina jasne, że obrazy maryjne nie stawiają Maryi na równi z Bogiem, lecz poprzez nią próbują Go przybliżyć, wszyscy chrześcijanie będą mogli cieszyć się nimi bez wątpliwości w wierze. Dlatego życzę Ci Adamie, abyś pragnął zgłębiać w swym sercu miłość do Jezusa Chrystusa, jak to zapewne czynisz, a On wskaże Ci na swą matkę, Maryję: „Oto Matka Twoja”.

br. Roman Łukaszewski OFMCap.

 

LISTY

Szczęść Boże,

choć nie jestem protestantem i nie miałem z nim do czynienia tak jak Adam, to jednak i we mnie rodzi się pewien sprzeciw wobec „ludycznego” kultu figur i obrazów. Nie mam nic przeciwko ich obecności w kościołach czy naszych domach, bo często mamy do czynienia ze wspaniałymi dziełami sztuki, które ilustrują historię zbawienia, lub mają zwrócić naszą uwagę na jakiś jej aspekt.

Problem pojawia się jednak, kiedy tym obrazom i figurom nadawane są jakieś cudowne i nadprzyrodzone cechy, co kłóci się według mnie nie tylko ze zdrowym rozsądkiem ale i z samą Ewangelią. Nie przekonuje mnie tu cytowany przez br. Romana fragment : „...według nauczania Ojców i powszechnej Tradycji Kościoła wierni mogą czcić razem z krzyżem także wizerunki Matki Bożej, Aniołów i Świętych, w kościołach, w domach i przy drogach”. Wydaje mi się, że było to wtedy raczej usankcjonowanie pewnej ludycznej praktyki w dopiero rodzącym się Kościele po to, by umacniać więzi wiernych ze Wspólnotą. Chodziło też pewnie o możliwość dania publicznego wyrazu wierze... Rozumiem tu Adama, bo moim zdaniem z czasem ta praktyka rozwinęła się wręcz do kultu „złotych cielców” (słynne historie z cudownymi wizerunkami na szybach, ścianach itp.).

Co gorsze, kult ten idzie u nas w parze z wielka nieświadomością religijną – za co osobiście mam wielki żal do Kościoła Instytucjonalnego i jego słabo spełnianej misji ewangelizacyjnej. Najlepszym przykładem niech będą tu badania sprzed kilku lat (nie pamiętam dokładnie źródła), w których pytano o Trojce Świętą i większość zdaje się odpowiedziała, że chodzi o Jezusa, Józefa i Maryję. Jeśli dorzucić do tego, ze 60% Polaków nie potrafi nazwać poprawnie wszystkich czterech Ewangelistów (nie mówiąc już o treści ich Ewangelii), włos na głowie się jeży, a problem, o którym pisze Adam, staje się jak najbardziej zrozumiały.

Pozdrawiam

Paweł

 

Mam podobne wątpliwości jak Adam. Czytałem kilka pozycji o „wczesnym Kościele” i starałem się aby były to książki „neutralne” – nie pisane przez księży, więc może bardziej historycznie obiektywne. W jednej z nich, autorka (nie pamiętam nazwiska – pani profesor, chyba z Krakowa) przedstawiła, jak zmieniał się stosunek ówczesnych chrześcijan do męczeństwa i świętości człowieka. Jeśli dobrze zrozumiałem, pierwsi chrześcijanie „świętość” człowieka rozumieli raczej jako wzór do naśladowania a nie „specjalną” osobę, która ma lepsze „dojście” do Boga. Święty to miał być człowiek godny naśladowania, ktoś kto swoim życiem, uczynkiem dał wyraz swojej miłości do Boga. Tym czasem dosyć wcześnie, bo już ok 4-5 wieku, święty powoli, niby przypadkiem, stawał się patronem jakiejś grupy ludzi. Doszło do absurdów jak np: św Antoni – patron rzeczy zagubionych. Wydaje mi się, że ludzie oderwani od swoich dawnych wierzeń (w antyku były całe stada mniejszych lub większych bóstw i bożków) znaleźli sobie zastępczych bożków.

Brat Roman pisze „...W osobie Maryi sławimy nie tylko dzieło Boże. Poprzez nią możemy dostrzec samego Boga, Jego byt i istotę. Symbolika ta nie prowadzi do nadania Maryi cech boskości ani do Jej boskiego wywyższenia. ...„ ale czy nie modlimy się do Maryi ? Niech brat spróbuje wytłumaczyć tę subtelną różnicę starszym osobom. Maryja na pewno jest kimś wyjątkowym ale Bóg jest tylko jeden. Temat jest trudny a ja sam nie do końca wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Jeśli chodzi o świętych to sprawa dla mnie jest jasna – są to wzory do naśladowania – ludzie, którym chciałbym dorównać i... nic więcej! Jeśli chodzi o Maryję – jestem w rozterce...

Mówienie, że „my katolicy nie czcimy obrazów” itp. jest nie do końca prawdziwe. Dlaczego mówimy „święty obraz”, „cudowny obraz” czy ”obraz z łask słynący”. Czy na prawdę nikt nie dostrzega kultu obrazów tzw. wędrujących. Najczęściej są to tylko kopie ale często wizycie OBRAZU (zwłaszcza w małej miejscowości) towarzyszy prawie histeria religijna. Czasami powoduje to chwilowe zjednoczenie parafii ale wg mnie wyrządza więcej krzywd i wypaczeń.

Czy bóg, ten który tak nas umiłował, który jest tak nieskończenie dobry i miłosierny jest bogiem tak niedostępnym dla nas śmiertelników? Czy może to my tak oddaliliśmy się od niego, że boimy się bezpośredniej modlitwy ! Czy to nie jest brak wiary w Boże Miłosierdzie, dobroć i miłość!!!

Janek

 

Drogi Janku

W budowaniu relacji z Bogiem często potrzebujemy pośredników. Jedynym Pośrednikiem wobec Ojca jest Jezus Chrystus. Ale Jego pośrednictwo bynajmniej nie przekreśla pośrednictwa innych osób – ludzi, którzy żyli na ziemi i są uznani za przyjaciół BOGA (święci). W ich gronie (w Kościele tryumfującym) w szczególny sposób obecna jest Matka Jezusa – Maryja. Dlaczego? Odpowiada nam sama Ewangelia: Jest Matką Zbawiciela świata. Ją wybrał Bóg do tej roli. Ją ustrzegł – jako jedyną osobę ludzką – od grzechu pierworodnego (dogmat o Niepokalanym Poczęciu Maryi). Ją zachował od skutków tego grzechu za względu na przyszłe zasługi Jej Syna.

Jestem przekonany, że uważnie czytasz Ewangelię. Tam znajdziesz wiele odpowiedzi dotyczących pośrednictwa Maryi, np. cud w Kanie Galilejskiej. On należy do klasycznych opisów, w których zawarta jest rola pośredniczki-Maryi. „Nie mają już wina”... i dalej: „Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Ewangelia nie daje naturalnie odpowiedzi na dzisiejszy stan kultu maryjnego. O nim mówi Kościół w swoim nauczaniu, tłumacząc Słowo Boże – żywe i skuteczne – dzisiejszemu człowiekowi.

Maryja była zawsze pośrodku Kościoła, m.in. podczas modlitwy i oczekiwania na Zesłanie Ducha Świętego (Dz 1, 14). Tak jest i dzisiaj. Maryja ma swoje bardzo ważne miejsce w Kościele.

Pytasz: „...ale czy nie modlimy się do Maryi?” Oczywiście, że tak! Cóż w tym złego, gdy rozmawiasz z Matką swego PANA? Maryja nigdy nie była, nie jest i nie będzie „boginią” w pobożności chrześcijańskiej. Chociaż w oddawanym Jej kulcie mogą być nieraz niewłaściwe kierunki – z tym można zgodzić się. Nieraz można to zauważyć u poszczególnych osób. Ale wówczas trzeba pomóc takim ludziom formować właściwy kult do osoby Matki Jezusa. Kwestię kultu Maryi w Kościele porządkuje doskonale Sobór Watykański II w VIII rozdziale Konstytucji dogmatycznej o Kościele. Warto zaglądnąć do tego dokumentu, aby się przekonać, co Kościół dziś mówi o czci wobec Matki Pana. Ale szczegółowo precyzuje tę kwestię dokument wydany w 10 lat po publikacji wspomnianej wyżej Konstytucji. Autorem jego był papież Paweł VI. Dokument „Marialis cultus”- to adhortacja o prawidłowym kształtowaniu kultu Matki naszego Zbawciciela, Jezusa Chrystusa.

Tyle dokumenty, choć można by jeszcze wymieniać wiele innych, np. encyklikę papieża Jana Pawła II: „Redemptoris Mater” (Matka Odkupiciela). Dość często starszym ludziom nie jest łatwo przetłumaczyć, w jaki sposób mają czcić Maryję. Jest to rola typowo duszpasterska, czyli zastosowanie w życiu wskazań, jakie daje Kościół w swym nauczaniu. Przyznam, że w praktyce różnie to wygląda, w zależności od regiony polski, a nawet w zależności od parafii. Ogromną w tym rolę spełniają sanktuaria maryjne.

Piszesz w swym liście: „Mówienie, że „my katolicy nie czcimy obrazów” itp. jest nie do końca prawdziwe. Dlaczego mówimy „święty obraz”, „cudowny obraz” czy ”obraz z łask słynący”.”

Nie wiem, Janku, czy czytałeś inną moją wypowiedź, której udzieliłem osobie pytającej, ale tam dałem już odpowiedź na Twoje pytanie. Pozwolę sobie raz jeszcze ją przytoczyć:

„W kulcie obrazów nigdy nie czcimy danego przedmiotu (obrazu, figury), ale osobę, którą one wyrażają. Ikona bowiem odsyła do osoby, którą przedstawia i uobecnia. Ikony i obrazy wspomagają naszą wiarę, wspomagają naszą wyobraźnię, pomagają nam trwać modlitewnym skupieniu. Spełniają więc tylko funkcję pomocniczą. Aczkolwiek ta rola jest dość znaczna. Wiele wizerunków uznaje się za cudami słynące, bowiem w tych konkretnych miejscach (np. Lourdes, Fatima, Częstochowa) dokonały się (medycznie udokumentowane) cuda. Dlatego też te miejsca są uprzywilejowanymi ośrodkami urzeczywistniania się zbawczego pośrednictwa Kościoła.”

Ufam, że powyższa próba odpowiedzi, choć trochę, rozwiała Twe wątpliwości. Jeśli nie – to zachęcam do spotkania z wymienionymi przeze mnie lekturami Kościoła. One pomogą Ci głębiej zrozumieć sens i rolę, jaką ma kult Maryi w Kościele katolickim.

Pokój i dobro!

br. Roman Łukaszewski OFMCap.