Cześć mam następne pytanie. Czy można kłamać gdy wiem o jakiejś tragicznej wiadomości (np. ktoś z rodziny umiera) i ukrywam to przed osobą wrażliwą i gdy się o to pyta mówię tej osobie, że wszystko jest w porządku? Czy tak można? Czy to nie grzech? (Ale nie myślcie, że tak się stało w mojej rodzinie.)

Michał, lat 12

 

Zasadniczo nigdy nie wolno kłamać. Jest to grzech i wykroczenie moralne. Świadczy o niebezpieczeństwie posiadania szerokiego sumienia. Nawet dla żartu nie powinno się kłamać, bo tracimy wiarygodność w oczach osób otaczających nas.

Odnośnie często wspominanego dylematu lekarzy – mówić czy nie choremu o jego prawdziwym stanie zdrowia – przeważa stanowisko, że chory jak i jego rodzina ma prawo do wiedzy o swoim stanie zdrowia (kwestia spokojnego i godnego przygotowania się do śmierci).

Inna kwestia to możliwość ominięcia dyskretnie pewnych tematów, jeżeli nie jesteśmy zobowiązani do wypowiadania się na nie z racji zawodu, profesji itp. Trzeba jednak zawsze kierować się dobrem osoby i miłością bliźniego i wtedy na pewno nie zbłądzimy, w tym co mówimy i czynimy.

ks. Wiesław Baniak

 

Na początek warto przypomnieć sobie, co na temat kłamstwa mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: „Kłamstwo polega na mówieniu nieprawdy z intencją oszukania...” (KKK 2482). Ciężar kłamstwa zależy od rodzaju i wagi prawdy, którą to kłamstwo zniekształca. Zależy także od okoliczności kłamstwa, intencji jego autora, krzywd doznanych przez tych, którzy są jego ofiarami... (KKK 2484)

Prawo do ujawniania prawdy nie jest bezwarunkowe, ponieważ każdy powinien dostosowywać swoje życie do ewangelicznej zasady miłości braterskiej. W konkretnych sytuacjach wymaga ona rozstrzygnięcia, czy należy ujawniać prawdę temu, kto jej żąda, czy nie. (KKK 2488) Odpowiedzią na każdą prośbę o informację lub ujawnienie prawdy powinny kierować miłość i poszanowanie prawdy. Wystarczającymi powodami do przemilczenia tego, co nie powinno być znane, lub do dyskrecji są dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, poszanowanie życia prywatnego, dobro wspólne. Obowiązek unikania zgorszenia nakazuje często ścisłą dyskrecję. Nikt nie jest zobowiązany do ujawniania prawdy temu, kto nie ma prawa jej znać. (KKK 2489)

Z tych wypowiedzi Katechizmu dostrzegamy, że czymś innym jest kłamstwo z natury nastawione na wprowadzenie w błąd drugiej osoby (np. ze strachu przed karą, z chęci zysku) – powód, dla którego się kłamie jest zły i dlatego cały czyn kłamstwa jest zły. Zupełnie czymś innym jest niepowiedzenie prawdy, która kieruje się zupełnie innym motywem niż kłamstwo. O tym czy dany czyn jest grzechem (ocena moralna czynu), decyduje motyw działania. Choć kłamstwo obiektywnie jest grzechem, to istnieją sytuacje, w których nie jest wskazane powiedzenie prawdy. W tych sytuacjach moralna ocena zatajenia prawdy pozwala stwierdzić, że nie jest to grzechem.

Wracając do pytania Michała, możemy wyobrazić sobie, że tę samą tragiczną wiadomość można byłoby wykorzystać, aby kogoś „dobić”. Wtedy motywem działania byłaby chęć zaszkodzenia drugiemu człowiekowi – to na pewno byłby grzech.

Intencją postępowania w sytuacji, o której Ty piszesz, Michale, jest raczej dobro człowieka, pobudką takiego zachowania jest więc miłość (oczywiście, zakładając, że dana osoba jest rzeczywiście mocna wrażliwa). Najpierw trzeba byłoby spróbować uniknąć kłamstwa, np. przez odciągnięcie uwagi od tego tematu czy takie sformułowanie, które nie byłoby kłamstwem. Ewentualne, jeśli nie dałoby się „wykręcić” od odpowiedzi – powiedzenie nieprawdy w tej konkretnej sytuacji – mając za motyw dobro tej wrażliwej osoby, a więc rację wyższego rzędu, nie byłoby grzechem.

Oczywiście, można zapytać, czy takie przedstawienie sprawy o zbliżającej się śmierci kogoś bliskiego, to najlepsze wyjście. Może bowiem ta osoba chciałaby wiedzieć o tym, aby np. coś dobrego zrobić dla umierającego, przebaczyć, przeprosić, coś wyjaśnić, okazać (ważną dla umierającego) życzliwość czy zwyczajnie pokazać solidarność lub się pożegnać.

Przy okazji warto wspomnieć, że dla umierającego taka postawa przemilczania jest znacznie ryzykowniejsza. Ponieważ źle pojęte współczucie narażałoby umierającego na brak przygotowania do spotkania z Bogiem, a więc wielką szkodę duchową, jaką jest wieczne potępienie. Tu też istotny jest motyw działania: miłość, wyrozumienie, tolerancja czy nienawiść:

- Nienawiść ma na celu zło. Motywem działania jest chęć zaszkodzenia bliźniemu. Kierując się motywem nienawiści, zrobiłbym wszystko, aby umierający nie przygotował się na śmierć.

- Tolerancja {cierpliwe znoszenie} pomija kwestię dobra i zła. Postawa ta nie interesuje się dobrem bliźniego, nie obchodzi nas, czy coś jest dla niego dobre czy złe. Mamy to gdzieś (mówi się o tolerancji jako o odchyleniu od normy, tolerancja ma też swoje granice). Kierując się motywem tolerancji, nie zależałoby mi na tym, czy umierający przygotuje się na śmierć czy też

nie.

- Wyrozumiałość potrafi już wczuć się w to, co drugi człowiek przeżywa, solidaryzować; nie jest nam obojętny jego los (dobro). Ale nie zdobywamy się na to, by zmienić jego sytuację na lepsze. Kierując się motywem wyrozumiałości, okazałbym umierającemu ewentualnie współczucie.

- Miłość nie zatrzymuje się na poziomach wyżej wymienionych, przekracza je i potrafi zadbać o właściwe dobro bliźniego. Pobudza do działania. Kierując się motywem miłości, zadbałbym, aby umierający dobrze na śmierć się przygotował.

o. Rufus, franciszkanin