Mam wątpliwości jak powinien zachować się człowiek wierzący, będący świadkiem wypadku drogowego lub zdarzenia na ulicy o zagrożeniu śmiertelnym. Czy winien nakłaniać poszkodowanego do wzbudzenia aktu żalu za grzechy, co może uświadomić jemu, w jak ciężkim stanie się znajduje i spowodować dodatkowy stres?

Czy jest możliwe wprowadzenie jednolitego numeru telefonu w całej Polsce, który umożliwiłby wezwanie kapłana do udzielenia sakramentów św., podobnie jak jest jeden numer telefoniczny Pogotowia ratunkowego w całej Polsce?

 

Pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu pytania jest podziw dla osoby, która je postawiła. Widzę tu bowiem niezwykłą odpowiedzialność za los człowieka, którego spotkało coś strasznego. Za tę odpowiedzialność i wrażliwość ogromnie dziękuję. Dla mnie jest ona znakiem wielkiej wiary i szacunku dla życia doczesnego i wiecznego osoby ludzkiej.

Idąc tropem tej odpowiedzialności radziłbym jednak, gdy ktoś będzie świadkiem wypadku lub jakiejś tragedii, przede wszystkim rozmawiać nie z poszkodowanym, ale z przedstawicielem odpowiedniej służby, która udziela pomocy. Dla policjanta bezcenne będą wskazówki naocznego świadka wypadku drogowego, dla lekarza – opis sytuacji, w jakiej doszło do zranienia człowieka itp. Samemu poszkodowanemu dałbym jednak spokój. Sądzę bowiem, że człowiek dotknięty przez jakiś przejmujący ból jakby wewnętrznie się skłania ku Bogu, szukając w Nim wsparcia w tej dramatycznej chwili. Nakłanianie go do żalu bezpośrednio jest tu nie na miejscu, a przy tym można przeszkodzić służbom ratowniczym. Najlepiej jest jeszcze przed ich przybyciem wziąć cierpiącego za rękę, ewentualnie przytulić, i w ten sposób dodawać otuchy. Dziecku warto dać do przytulenia jakąś maskotkę, aby złagodzić w ten sposób strach. Jeśli ktoś się na tym dobrze zna – zawsze warto udzielić fachowej pierwszej pomocy. Nie zaliczam jednak do niej udzielanie pouczeń na temat żalu w obliczu śmierci. Wolę w takiej chwili modlić się w sercu za poszkodowanego człowieka, aby w ten sposób obudzić w nim żal i skruchę oraz wyprosić Boże miłosierdzie.

Często jest tak, że służby ratownicze same wzywają kapłana, gdy widzą niebezpieczeństwo śmierci lub gdy wypadek śmiertelny nastąpił niedawno. Zazwyczaj miejscowi ludzie są bardziej zorientowani, w jaki sposób i gdzie szukać kapłana. Moim zdaniem, nie ma takiej możliwości, aby uruchomić taki numer telefonu ratunkowego do kapłana. Wymagałoby to odpowiedniego zaprogramowania central telefonicznych i niesłychanej wręcz dyspozycyjności samych kapłanów. A jedno i drugie w obecnym czasie jest raczej niemożliwe.

Jeżdżę czasami samochodem. Kilkakrotnie natknąłem się na sytuację po wypadku. Zawsze zatrzymuję się wtedy, podchodzę do kogoś z personelu ratunkowego, przedstawiam się i pytam, czy kapłan jest potrzebny. Za każdym razem słyszałem, że ksiądz już był.

Warto do swoich własnych dokumentów wsunąć dobrze widoczną kartkę z napisem: W RAZIE ZAGROŻENIA ŚMIERCI PROSZĘ WEZWAĆ KAPŁANA KATOLICKIEGO. Tak na wszelki wypadek.

Raz jeszcze dziękuję za wrażliwość i życzę, aby rozwijała się niekoniecznie w kontaktach z nieszczęśliwymi wydarzeniami.

Marek Kosacz OP

 

Szczęść Boże Drogi Czytelniku

Myślę, że pierwszym obowiązkiem, na ile potrafimy, jest udzielenie pierwszej pomocy, i wezwanie służb ratowniczych. Jednocześnie możemy przypomnieć poszkodowanemu, o ile jest przytomny o żalu doskonałym za grzechy. Jednak z pewnością zawsze w takich sytuacjach możemy się modlić za danego człowieka.

Jedno jest pewne, by nie przeszkadzać w takich sytuacjach w akcji ratowniczej. Patrząc obiektywnie życie każdego z nas wisi na włosku i w każdej chwili musimy być przygotowani na zejście z tego świata, by stanąć przed obliczem Boga. Dlatego nie wolno dopuszczać, by żyć w stanie grzechu ciężkiego, który niszczy naszą przyjaźń z Bogiem.

Myślę, że nie jestem kompetentny, by odpowiadać na ostatnie pytanie. Powołanie stałego dyżuru krajowego leży w gestii Episkopatu Polski. Osobiście jest mi trudno wyobrazić sobie stronę techniczną tego rozwiązania, gdyż wiąże się to z umowami między Kościołem a TP S.A. w celu stworzenia sieci telefonów alarmowych na wszystkich plebaniach, parafiach i klasztorach w Polsce. Telefon dzwoniłby wówczas na najbliżej położonej placówce duszpasterskiej od miejsca wypadku.

Jerzy Szyran OFMConv

 

Wszystko zależy w takiej sytuacji od stanu w jakim znajduje się poszkodowany i od jego świadomości. Można się zorientować jaki jest jego stan i spróbować. Ważne również jest zdanie lekarzy czy pozwolą na rozmowę (w trosce o życie pacjenta). Na pewno należy pomodlić się za takiego człowieka. Jednakże należy podjąć działania mające na celu uświadamianie ludziom aby, gdy znajdą się w takiej sytuacji, pamiętali o wzbudzeniu żalu za grzechy i o tym by każdy starał się żyć w stanie łaski uświęcającej. Należy być apostołem tam gdzie Bóg mnie postawił w moim życiu.

Jeśli chodzi o telefon dyżurny to byłoby to trudne do zrealizowania, chyba że ktoś podjąłby się zrobienia takiego projektu i miałby pomysł jak tego dokonać. Ale na razie nie ma co czekać na telefon, tylko nakłaniać ludzi do życia w łasce.

ks. Sebastian Kubiński