Witam Serdecznie!

Mam pewien problem (właściwie problemy, pytania), jednak trochę ciężko mi jest go opisać księdzu w cztery oczy, więc piszę do Was, korzystając z pewnego rodzaju anonimowości.

Mam 16 lat, jednak w moim życiu wewnętrznym było już kilka pewnego rodzaju przemian. Gdzieś w piątej klasie podstawówki z powodu słabego rozumienia Biblii i małej wiedzy zabłądziłem i szedłem przez ateizm, agnostycyzm, trochę filozofie wschodu, aż w końcu po trzech latach czasu (dwa lata temu) znalazłem Boga, odczułem Go – raczej On wstrząsnął mną dwa razy i się nawróciłem; może to zabrzmi trochę dziwnie, ale mimo starań dopiero ponad pół roku później udało mi się dojść do spowiedzi. Jakiś miesiąc po tym miałem bierzmowanie na którym przyjąłem imię Pio. Tu pojawia się moje pierwsze pytanie. Skoro, o ile wiem, ten sakrament jest sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, to czy i jaki wpływ miało to na mnie? Jakie znaczenie? Raczej nie uważałbym się za jakiegoś dojrzałego po roku wiary, jednak za znacznie dojrzalszego od wielu. A może ja to jakoś źle rozumiem?

Od spowiedzi pewne rzeczy wprowadziłem dość radykalnie, m.in. to by modlić się coraz więcej coraz lepiej, coraz więcej czynić dla Boga. Tak więc np. modliłem się coraz więcej i więcej, aż w końcu modliłem niemal nieustannie. Zdarzyło się jednak, że coś w we mnie jakoś osłabło, coś się zmieniło (na myśl przychodzą mi próby jakim poddawany jest człowiek; gdzieś o tym słyszałem/czytałem) i musiałem to budować na nowo i uparcie budowałem. Tu pojawia się drugie moje pytanie: Czy przy takich... upadkach? Człowiek choćby na moment oddala się od Boga? Czy oddala się od Niego, w takiej sytuacji jak opisana?

Wspominałem o niemal nieustannej modlitwie do Boga. Z czasem jednak pewne rzeczy zastąpiło we mnie samo takie... pewnego rodzaju odczucie bliskości Boga to ze jest blisko mnie; czasem jest to słabsze i czuje Go w sobie i trochę w siebie, a czasem silniejsze aż do takiego stopnia ze Go odczuwam wdychając powietrze, widzę patrząc np. na naturę, liście, słyszę wsłuchując się w dźwięki dookoła mnie itd. A całkiem nie dawno doszło do tego, że regularna modlitwa taka układana przez kogoś jak Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Różaniec (mam nadzieje że jasno przedstawiam swoje myśli) zmniejszyła się do takich ilości, że ta ilość jest jakby symboliczna (pomijam modlitwę na mszy na której jestem co dzień i takie rzeczy jak np. czytania na każdy dzień) i została jakby naturalnie i niemal całkowicie zastąpiona przez taka bardzo spontaniczną modlitwę odmawiana własnymi słowami, rozmyślaniami, uczuciami i różnymi podobnymi działaniami. O wcześniejszych możliwościach modlenia się jakby nie pamiętam, mimo że jakoś nie czuje by jedno drugiemu przeszkadzało; wystarczyło by się mocno przymusić. Kolejne pytanie: czy to dobrze ze moja modlitwa tak się zmieniła? Czy opisane przeze mnie odczuwanie obecności Boga można nazwać modlitwą? Czy powinienem się np. skupić by co dzień pewną ilość razy odmawiać np. różaniec? Czy w ogóle powinienem starać się coś zmieniać? Czy da się powiedzieć, że jakaś modlitwa jest lepsza albo gorsza?

Ponad tydzień temu w piątek wieczorem przydarzyło mi się cos takiego jak całkowity brak tego odczucia. Ogromna pustka. Było to coś BARDZO nieprzyjemnego, NIEZWYKLE niemiłego. Czy jest znana może jakaś prawdopodobna przyczyna takiego odczucia? Wiadomo może np. jak mu zapobiec? Czego nie robić?

Z góry dziękuję za odpowiedź – Marcin

 

Marcinie.

Pytałeś najpierw o skutki sakramentu bierzmowania w Twoim życiu. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ty sam będziesz poznawać odpowiedź. W jakimś stopniu już ją znajdujesz. Ale zwykle dopiero po jakimś czasie i z pomocą innych osób, doświadczonych w życiu wiary, można zobiektywizować swoje odczucia i oceny.

To prawda, że ten sakrament nazywa się sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej. Ale często nie przyjmują go dojrzali chrześcijanie. Łaskę tego sakramentu należy raczej spostrzegać jako zadatek, zaczyn dojrzewania. Dlatego jest on udzielany osobom niedojrzałym w wierze, ale starającym się o taką dojrzałość. Przez współpracę z łaską sakramentalną będą mogli postępować w życiu wiary, we współpracy z Duchem Świętym i Jego darami. Istotnie jest więc to, aby ufać Bogu, ufać łasce tego sakramentu, postępując zgodnie z nią przy różnych decyzjach życiowych, a wtedy będzie ona wydawać swoje owoce.

Zachęcam Ciebie do szukania dla siebie kierownictwa duchowego, choćby podczas sakramentu pojednania. To, co napisałeś o swojej modlitwie, wymagałoby bowiem, jak sądzę, bieżącego rozeznania i wsparcia. Masz wiele dobrych pragnień. To dobrze. Ale potrzebują one jednak rozeznawania. W jakimś stopniu mogę Ci w tym pomóc. Ale może jeszcze dzisiaj nie odpisywałbym Tobie szerzej. Spróbuj najpierw wprowadzić te sprawy w rozmowę z jakimś zaufanym i kompetentnym spowiednikiem. A jeśli nie byłoby to możliwe w najbliższym czasie, daj znać, wtedy szerzej do Ciebie odpiszę.

Ks. Tomasz Trzaskawka