Przyglądając się wszystkiemu dookoła wprost nie mogę wyjść podziwu, że tak mało na świecie feministek. Nawet Pismo Święte może być jednym z powodów, aby się nią stać:
Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem, lecz [chcę, by] trwała w cichości... Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci. (1 Tm 2,11)
Kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów! (1 Kor 14,34)
Mężczyzna zaś nie powinien nakrywać głowy, bo jest obrazem i chwałą Boga, a kobieta jest chwałą mężczyzny...Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. (1 Kor 11,7)
Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głowa Kościoła: On Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom we wszystkim. (Ef 5,22)

Czy religia katolicka może być atrakcyjna dla kobiety, gdzie jej życiową rola jest bycie cichą i poddaną swojemu mężowi? Czy kobieta bez dzieci może zostać zbawiona? A może Św. Paweł do wygłaszanych przez siebie nauk dokładał trochę swojego światopoglądu? W dzisiejszych czasach trochę dziwnie się to czyta, nieprawdaż?

Pozdrawiam – Elwi

 

Droga Elwi!

Wszystko zależy od intencji czytającego owe słowa. Nie chciałbym teraz komentować każdego z tych zdań, bo to nie za bardzo ma sens. Wtedy odbijalibyśmy sobie piłeczkę w nieskończoność, a z pewnością bardzo długo; a przecież nie o to chodzi. Jak napisałem przed chwilą, wszystko zależy od intencji czytającego. Jeśli masz intencje pełne niezgody, chęci dokopania (itp.), to istotnie te słowa powinny stać się dla dzisiejszych feministek (zresztą zdaje się, że są...) niczym płachta na byka. Myślę, że trochę w tym momencie gubimy istotę chrześcijaństwa. Bo w takim razie należałoby się zbuntować – i to bardzo- na jedno z ośmiu błogosławieństw; to mianowicie, które mówi błogosławieni cisi czy też błogosławieni, którzy się smucą i tak dalej. Uruchamia się wtedy łańcuch, niczym lawina. Polecą kolejne kostki domina... Nie chodzi o to, by chrześcijaństwo było czymś atrakcyjnym dla kobiet czy też mężczyzn. Ono nie jest i nie może być w ludzkim rozumieniu niczym takim. Ono jest Dobrą Nowiną. A co to jest Dobra Nowina? Dobra nowina przychodzi do nas, gdy jest nie zbyt dobrze. Nie mam pieniędzy i nagle wygrywam milion albo i więcej. Dobra nowina! Mam spotkać mojego przyjaciela, którego nie widziałem od lat. Już jutro przyjedzie. Dobra nowina! A dla człowieka w znaczeniu religijnym? Dobra Nowina to pewność, że jest dla nas ratunek w naszych grzechach. Że jest Ktoś, kto nas kocha miłością za darmo. Kto nas chce zbawić. Że nie jesteśmy potępieni. Że nasze życie ma sens. I nie jest tu już ważne, czy jesteś facetem, czy dziewczyną, biednym, czy bogatym, w takim, czy w innym nałogu. Problemy, przed którymi stają ludzie (zawsze stają) są te same niezależnie od epoki, czy czegokolwiek. I Ty też przed czymś podobnym staniesz, jeśli jeszcze się coś takiego w Twoim życiu nie dokonało.Ale!!! Jest dla nas ratunek. Żadna religia nie przychodzi do człowieka z taką nowiną. Czują to szczególni ci, których grzech już w życiu przeczołgał po ziemi. Chrześcijaństwo jest dla grzeszników. Chrystus nie pozostawia wątpliwości w tej materii. Przyszedłem szukać i ocalić to co zginęło... nie potrzebują lekarza zdrowi ale ci, którzy się źle mają... To chyba ewangelia, nie? Ja wiem, że to nie jest odpowiedź wprost na Twoje pytanie. Myślę jednak, że problem tkwi w jego postawieniu. Musimy dostrzegać inność kobiet i mężczyzn. Przecież są miedzy nimi istotne różnice. Do tego stopnia, że ojciec nie jest w żadnym przypadku w stanie zastąpić dzieciom matki i na odwrót. Różnice jednak nie oznaczają wyższości, czy niższości któregokolwiek z nich. Oczywiście, należałoby czytać te słowa Pawła ze znajomością kontekstu kulturowego, o czym często dziś się zapomina. Palestyna, czy Grecja to nie jest nasza mentalność. Nie zapominaj o tym. Tam do dziś panują zwyczaje, które nas mogłyby przynajmniej dziwić, jeśli nie gorszyć. Mojemu koledze pewien Arab proponował za jego żonę 80 wielbłądów. I bardzo był zdziwiony, że ten nie chciał się zgodzić. Zabawne, prawda? Świat nie składa się tylko z Europy, a nasze zwyczaje i mentalność wcale nie są powszechnie na świecie przyjmowane jako jedyne a tym bardziej najlepsze.

Sprawa następna. Popatrz, ile w Kościele katolickim jest kanonizowanych, czyli świętych kobiet. Ja nie wiem, czy nie jest ich przypadkiem więcej, niż świętych mężczyzn. Musze to kiedyś sprawdzić. Ale jeśli nawet nie jest ich więcej, to z pewnością różnice są niewielkie. O czym to świadczy? Kiedy pisałaś o cichości kobiet, i że przez to mają się zbawiać, to przez co mają się zbawić mężczyźni? Czy nie przypadkiem przez to samo? (patrz Osiem Błogosławieństw...). Już sobie wyobrażam, jak mąż, który nie liczy się z żoną zbawi się...

Ostatnie pytanie dotyczyło zbawienia kobiety nie mającej dzieci. No pewnie. Może się zbawić nie mając dzieci. Jeśli Pan Bóg daje jej powołanie do samotności (nie koniecznie zaraz w zakonie) to będąc wierna swojemu powołaniu będzie szczęśliwa. No i oczywiście się zbawi. Natomiast człowiek, który nie realizuje swojego powołania niezależnie od tego czy jest kobietą, czy mężczyzną, jest przynajmniej nieszczęśliwy a jego zbawienie może stać pod wielkim znakiem zapytania. Wyobraź sobie księdza nie z powołania. Męczy go spowiadanie, katechizacja, odprawianie mszy. Albo lekarz, czy nauczyciel nie z powołania. Ile zła może uczynić ktoś, kto nie realizuje swojego powołania? Pytanie otwarte... Długo by można mówić. Nie ma chyba potrzeby. Twoje pytanie mimo woli dotyka chyba czegoś bardzo ważnego. Ważniejszego, niż się może wydawać. Pomyśl o tym...

Pozdrawiam.

Ks. Jarosław Ropel