Nie jestem pewna, czy to jest właściwe miejsce na zadanie mojego pytania, bo nie jest ono pytaniem o wiarę. Chodzi mi o przynależność do parafii i rozumienie parafii jako takiej. Czy jest to tylko jednostka terytorialna Kościoła, rozumiana w aspekcie prawnym? Nie negując potrzeby organizacji i porządku, chciałabym jednak móc rozumieć parafię również jako wspólnotę osób modlących się regularnie w danym kościele.

Pół roku temu przeprowadziłam się do nowego domu pod Warszawą. Formalnie znajduje się on w parafii, która sąsiaduje z parafią z którą od kilku lat byłam związana z racji zaangażowania w domu rekolekcyjnym. Jeśli do tego dodam, że formalna parafia jest typowo wiejska i czuję się tam jak ufoludek, łatwo się domyśleć do którego kościoła chodzę. Tymczasem znajomy ksiądz, proboszcz tego właśnie kościoła, przy każdej okazji zaznacza, że nie jestem parafianką. Jest to na tyle ostentacyjne, że zaczyna już budzić zdziwienie osób, które to słyszą a znają mnie jako „osobę zaangażowaną w parafii”. Próbowałam się tym nie przejmować rozumiejąc, że z formalnego punktu widzenia Ksiądz ma rację. Jednak przykro jest być napiętnowanym obywatelem drugiej kategorii. Jeszcze nie wydoskonaliłam się na tyle, żeby z radością przyjmować upokorzenia. Dlatego pytam jak to jest z tą parafią? Czy naprawdę jestem jak ten chłop pańszczyźniany przywiązana do ziemi? Czy nie mogę być jednak parafianką w kościele do którego od kilku lat uczęszczam więcej niż raz w tygodniu, gdzie doświadczam wspólnoty wierzących, gdzie staram się podejmować odpowiedzialność za Kościół (materialną i nie tylko materialną). Jaki jest sens przeflancowywania się na siłę do właściwego prawnie kościoła? Czy może istnieje jakiś formalny sposób żeby tą sprawę załatwić?

Pozdrawiam, Agnieszka.

 

Droga Agnieszko, pytanie jest jak najbardziej na miejscu, bo Mateusz porusza wszystkie sprawy, które dotyczą wiary i jej praktyki, a więc Twoją sprawę także.

Ad rem; znam taką parafię, w której po Mszy św. dziękuje się parafianom za wspólną modlitwę i sympatykom parafii, a do takich trochę teraz Ty należysz. To zrozumiałe, że zmiana parafii wiąże się z emocjonalnym nieprzygotowaniem do tego „szoku”, ale dziwię się, jako ksiądz, temu proboszczowi, który wygaduje przynależność do kościoła.

Sama parafia to, jak piszesz słusznie, nie tylko podział administracyjny, ale nade wszystko wspólnota modlących się osób, która żyje swoim rytmem. I w tym kontekście można zrozumieć Proboszcza, który wie, że jeśli nie jest się w „swoim” kościele, to nie wie się co się dzieje na co dzień w parafii.

Praktyczne rozwiązanie nasuwa się dla mnie jedno: jeśli chcesz modlić się w kościele, w którym modlitwa jest Ci bliższa, to tak czyń, lecz warto poczytać ogłoszenia parafialne z obecnej Twojej parafii, a przez to zobaczyć jak żyje ta wspólnota parafialna, w której też są ludzie modlitwy!

Ks. Paweł Gronowski

PS. Kolędę będziesz przyjmowała z parafii, na terenie której jest obecne Twoje mieszkanie – takie zasady!