Gdzie szukać odpowiedzi na pytanie: czy żyję po Bożemu? Mam stałego spowiednika o dobre kilkanaście lat młodszego ode mnie. Wybrałam go bo proboszcz mnie zniechęcił, a inny wydawał mi się zbyt „doskonały” i moje słabości to nie dla niego. Spowiednika tego wybrałam, bo wydawał mi się kapłanem modlącym się. A więc zwróconym ku Bogu. Proboszcz zniechęcił mnie, bo kiedy nie dawałam rady pogodzić się z samotnym życiem fuknął na mnie, że inni też mają problemy. Ale to ja miałam problem z niezgodą na siebie i szukałam rady: gdzie znaleźć ukojenie? Wystarczyło podać mi parę prostych zdań: Bóg chce ciebie mieć dla siebie. Tak trudno „okłamać, wmówić” spragnionej kochania kobiecie, że Bóg chce ją mieć? A to jest jedyny ratunek dla kobiet w trudnym czasie. Może jest inny sposób?

No i spowiedź: wiem, teraz jest za późno, na powołanie i czynienie czegoś dla Boga ale skoro wybrałam Boga to „muszę” wypełnić obowiązek do końca (próbować). I może brak wobec Boga prawdziwie ciepłych, kobiecych uczuć jest grzechem? Jak powiedzieć to spowiednikowi, który nie zna kobiet? Skąd wiedzieć, że brak radości jest grzechem skoro mój wiek każe być drętwą? Jak wyczuć, że odchodzenie od ludzi jest grzechem? Dlatego że zrobili mi coś złego? Nie, dlatego że nie są mną zainteresowani. Jeżeli ja nie zadzwonię do koleżanki ona tego nie zrobi. Czy to już grzech – to zamykanie się przed ludźmi? Ja po prostu w myślach nie chcę już z nikim być, bywać, tworzyć, zwierzać się.

Nie chcę już niczego nowego próbować. Dałam wszystko co mogłam, rozmowa telefoniczna torturą, wyjście poza dom – wysiłkiem. I ja chciałam dać Bogu życie? Swoje. Zbliża się Mikołaj – powinnam wziąć się za zbieranie paczek dla siostry na Ukrainę. Komu to potrzebne? Obejrzałam program o przesprytnych Ukrainkach, przy tym przeuroczych i umiejących sprzedać urodę... one potrafią kierować swoim życiem. Nie czekają aż Bóg je zawoła. A ja? Sama nie zapewniłam sobie szczęścia i zadowolenia a Bogu nie potrafiłam nic dać chociaż myślałam, że daję. Jak przeżyć resztę życia mając świadomość przegranej już teraz.

Sara

 

Po pierwsze, żadne życie nie jest ani przegrane ani bezsensowne.

Po drugie, nasz Bóg jest raczej Bogiem Dawania aniżeli brania.

Po trzecie, kocham Cię. Kocham za Twoja szczerość, za rozpaczliwą walkę o prawo do bycia kochaną; za bunt; za szukanie sprawiedliwości. A On powiedział: „Błogosławieni którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem będą pocieszeni”. I to nie kiedyś tam, w wieczności, ale teraz, zaraz, dziś! „Każdy kto dla mego imienia porzucił dom, pole, żonę, ojca i matkę otrzyma stokroć tyle jeszcze w tym życiu i szczęście wieczne odziedziczy!”

Jak to możliwe? Ano możliwe; przekonałem się o tym wiele razy i nie plotę byle czego. Słowa Jezusa są PRAWDĄ i ZYCIEM: UWIERZ W TO! Jeśli Jezus mówi Ci dzisiaj w tym mail’u: „kocham Cię!” – to jest to PRAWDA! Prawda, która daje życie! Pozwala żyć, przetrwać złe chwile, ciemności, depresje! Co więcej; karze wyjść z wieczernika i krzyczeć do innych: „Ludzie! Ten Bóg zwariował! On mówi, że mnie kocha! „ A może to nie Bóg zwariował, tylko my jesteśmy idiotami twierdząc, że nie kocha nas nikt i nikt nas nie potrzebuje?

Kochanie Ty moje! Odwagi! „Będę z Tobą przez wszystkie dni! Aż do skończenia świata...” Pamiętaj: każdy, najciemniejszy nawet tunel ma gdzieś na końcu wyjście. Zobacz to małe światełko, które do niego prowadzi. Weź się w garść; jeśli On Cię dziś potrzebuje, to po to, żebyś wyszła z tego tunelu i kroczyła w świetle. Jesteś Mu do czegoś potrzebna! Niech Cię Pan błogosławi i strzeże!

Ks. Mariusz Misiorowski
misjonarz FD, Francja