Grzesząc myślą

Czy zdrada żony w myślach jest faktycznie zdradą? Czy faktycznie jest tak, że patrząc pożądliwie na kobietę już dopuściliśmy się z nią cudzołóstwa? Czy fantazje erotyczne z udziałem innych kobiet niż małżonka są grzeszne, czy też należy je traktować tylko jako pokusę?

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że fantazje mają swoje podłoże w egoizmie, ale czy pośrednio nie należy ich traktować jako czegoś normalnego wypływającego z natury? Według mnie fantazje erotyczne związane są ściśle z naturalnym pożądaniem osobników płci przeciwnej (z czysto biologicznego punktu widzenia chodzi oczywiście o zachowanie gatunku). Biologicznie nasz organizm jest przecież tak rozwiązany, że bodziec np. wizualny powoduje uaktywnienie pewnych partii mózgu, który z kolei uruchamia wydzielanie odpowiednich hormonów, stosownie do sytuacji.

Czyli w skrócie sytuacja wygląda tak: widzę ładną kobietę, wywołuje to określoną reakcję w mózgu, następnie pracują gruczoły wydzielania dokrewnego pobudzając organizm i w konsekwencji myśli kierują się w stronę prokreacji (nasze fantazje erotyczne).

Oczywiście zwierzętami nie jesteśmy i panujemy nad swoimi czynami (chociaż jakieś odruchy zwierzęce w nas tkwią). Pozostają jednak myśli, nad którymi nie można zapanować.

Czy zatem rozumując jak wyżej można wywnioskować, że pożądliwe patrzenie na kobietę czy też fantazje z nią związane są równoznaczne tylko z pokusą a nie z cudzołóstwem? Czy zatem grzeszymy myślą w sytuacji kiedy nie możemy zapanować nad naszą biologią, której ta myśl jest efektem?

PS. W konfesjonale usłyszałem, że to tylko pokusa. Innym zaś razem spotkałem się z opinią, że to grzech, bo od myśli do czynów to już właściwie niedaleko...

 

Przedstawiona przez Pana argumentacja pachnie trochę biologizmem, który odrzuca działanie woli i rozumu i sprowadza całą sferę seksualną do popędów podkorowych, które dominują nad człowiekiem. Dlatego nie mogę się w tej kwestii z Panem zgodzić. Jednak spróbujmy przyjrzeć się problemowi fantazji erotycznych bardziej szczegółowo.

Chrystus w swojej wypowiedzi na temat VI przykazania radykalizuje starotestamentalne podejście i stwierdza, że każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę dopuszcza się z nią cudzołóstwa. Otóż należy podkreślić, iż nasza płciowość jest ściśle związana z miłością i pozostaje na jej usługach, dlatego wszelkie aktualizowanie aktu płciowego poza miłością jest poważnym wykroczeniem moralnym. Podobnie, choć w innym wymiarze, cudzołóstwo dokonuje się w myśli, gdzie w oderwaniu od miłości dokonujemy uprzedmiotowienia drugiej osoby dla naszej satysfakcji erotycznej. Problemem pozostaje wzbudzone w ten sposób napięcie seksualne, które będzie domagało się rozładowania. W jaki sposób: masturbacja, agencja czy gwałt? Oczywiście Pan zaprzeczy i słusznie, jednakże wzbudzanie w sobie takich pragnień prowadzi do nałogu, a w skrajnych przypadkach do tego typu czynów.

Proszę się zastanowić, jakie pragnienia i uczucia wywołuje w człowieku myśl o zabójstwie jakiejś osoby, a przecież to tylko myśl. Być może owa myśl nigdy nie zostanie zrealizowana, ale pozostaje nienawiść, gniew, pragnienie zemsty – te uczucia chyba są dostatecznym powodem, by uznać ową myśl za grzeszną?

Oczywiście istnieją w człowieku odruchy natury fizjologicznej (głód, senność, pragnienie), także sfera emocjonalna ma swoje kaprysy (radość, gniew, zazdrość) jednakże o ile te pierwsze są odruchami koniecznymi do życia, gdyż nie można pozbawić się snu czy pokarmu, o tyle popęd seksualny nie jest czynnością witalną i domaga się kontroli rozumu. Jeśli człowiek w gniewie dopuszcza się złych czynów, mówimy o nim, że nie umie panować nad swoimi emocjami. Dlaczego więc inaczej ma wyglądać sytuacja z popędem seksualnym? Pokusa może pochodzić od Złego, ale także może być wynikiem pobudzeń niezawinionych naszego organizmu, co wcale nie oznacza, że mamy za nimi ślepo podążać.

Miłość jest dawaniem siebie drugiej osobie. Aby komuś coś dać, trzeba wpierw samemu to coś posiadać. Jeśli człowiek nie panuje nad samym sobą, jakże może dac siebie drugiemu człowiekowi w darze? Dlatego myślę, że Pańskie nie mogę zapanować, jest wynikiem długotrwałego okresu lekceważenia tej sfery, a teraz zbiera Pan owoce swego postępowania albo po prostu nie wiedzy. Proponuję, by odwrócić sytuację i zacząć przyzwyczajać organizm do braku impulsów seksualnych w postaci myśli, poprzez systematyczne lekceważenie pojawiających się fantazji, tzn. nie skupianie na nich uwagi, a odwracanie jej w innym, dobrym kierunku.

Jerzy Szyran OFMConv