Jestem razem z kobietą, z która bardzo się kochamy. Mamy po 28 lat. Za pewien czas, mam zamiar oświadczyć się Jej. Zamierzamy zamieszkać już teraz razem. Dochodzi między nami do kontaktów fizycznych. Jednak oboje jako ludzie wierzący powstrzymujemy się od pełnego zbliżenia seksualnego. Czy wedle nauki Kościoła po zamieszkaniu razem nasz związek potraktowany zostanie jako niesakramentalny, z czym wiąże się brak rozgrzeszenia?

Grzegorz

 

Choć Twoje pytanie jest krótkie, porusza cały kompleks zagadnień. Wybacz więc, że odpowiedź nie będzie krótka. Piszesz, że jesteście ludźmi wierzącymi. Zakładamy, że swoją wiarę traktujecie poważnie, że chcecie zgodnie z jej zasadami kształtować swoje życie. A więc – chcecie przeżywać swój czas przed małżeństwem zgodnie z wolą Bożą.

Jaka jest Boża myśl dla zachowań o charakterze seksualnym? Biblia mówi: „Mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się oboje jednym ciałem” (Rdz 2,24). Zobacz: najpierw ma być opuszczenie ojca i matki. Nie chodzi tu o brak szacunku, nie ma mowy o odrzuceniu więzi rodzicielskiej. Pismo św. pełne jest szacunku dla rodziców. Jeśli więc w tym miejscu mówi o opuszczeniu ojca i matki (o takiej zmianie relacji, że w pewnym sensie jest to opuszczenie), to znaczy, że więź łącząca człowieka z rodzicami musi zostać zastąpiona przez inną więź, jeszcze bardziej trwałą. Nie opuszcza się przecież ojca i matki z byle powodu.

O jaką nową więź chodzi? To oczywiste, mówią o tym zaraz następne wyrazy: „łączy się z żoną” – chodzi o więź małżeńską. Taki jest Boży plan dla gestów i zachowań o charakterze seksualnym – są one przeznaczone dla małżeństwa. I jest to naprawdę dobre dla człowieka. Można by wiele pisać o niedobrych czasami nawet tragicznych skutkach podjęcia współżycia seksualnego przed małżeństwem. Ponieważ przekraczałoby to ramy tej odpowiedzi, nie będziemy w tym miejscu tego szczegółowo rozwijać (ale jeśli chcesz, możemy podjąć ten temat osobno).

Ale to jest dopiero pierwsza część odpowiedzi na Twoje pytanie. Bo oczywiście powstaje tutaj kwestia, czy te „zachowania o charakterze seksualnym”, o których pisaliśmy, to tylko samo współżycie, czy też to określenie należy rozumieć szerzej.

Czym jest samo współżycie, patrząc na nie bardzo ściśle, od strony czysto biologicznej? To umieszczenie członka w pochwie i złożenie nasienia w pochwie. Ale przecież akt seksualny (ludzki akt seksualny) nie ogranicza się do tego. Akt seksualny to spotkanie dwóch osób, mające potężne znaczenie dla ich psychiki. Ale również w sferze fizycznej współżycie nie ogranicza się do samej penetracji pochwy. Są gesty, pieszczoty, które towarzyszą współżyciu, towarzyszą tak bardzo, że są jego integralną częścią. I takie gesty mogą mieć miejsce tylko między ludźmi, którzy stali się nawzajem dla siebie „jednym ciałem”. Chodzi tu o wszystkie intymne pieszczoty, o wszystkie gesty skierowane na sferę genitalną.

Obawiamy się, że pisząc „dochodzi między nami do kontaktów fizycznych” nie myślisz o normalnej czułości, jaka może mieć miejsce między narzeczonymi, tylko piszesz o intymnych pieszczotach, jakie mogą mieć miejsce tylko w małżeństwie. Jeśli tak jest, to przez te „kontakty fizyczne” przekraczacie prawo Boże – popełniacie grzech.

I ostatnia kwestia – sprawa wspólnego zamieszkania. Tu ogólna odpowiedź jest najtrudniejsza, bo bardzo wiele zależy od tego, jak konkretnie wygląda to wspólne zamieszkanie. Teoretycznie sam fakt wspólnego zamieszkania nie jest grzechem. Ale: na pewno nie jest to zdrowa sytuacja, w której mężczyzna z kobietą mieszkają razem, nie będąc małżeństwem. „Krew nie woda” – mimo najszczerszych postanowień i chęci, może dojść do rozpoczęcia życia seksualnego, czy też do tego stopnia intymności, że właściwie ich życie niewiele będzie się różniło od życia małżeńskiego. Taka sytuacja również jest niedopuszczalna. Ale, jak wspomnieliśmy, bardzo wiele zależy tu od konkretnego przypadku. Osobiście zdecydowanie jesteśmy przeciwni takiemu wspólnemu zamieszkaniu. Jedyny wyjątek jaki można sobie wyobrazić, może być wtedy, gdy krótko przed ślubem np. ze względów zawodowych oboje muszą zamieszkać w tej samej miejscowości, a nie mają możliwości osobnego zamieszkania (pochodzą z innych miejscowości, nie ma możliwości wynajęcia mieszkania czy pokoju itd.). Ale to tylko naprawdę na krótko i jest to bardzo ryzykowna sytuacja.

Podsumowując to wszystko: jeśli zamierzacie zamieszkać razem bez ślubu (mając ślub w jakiejś bliżej nieokreślonej perspektywie), jeśli nie ma naprawdę konieczności tego wspólnego zamieszkania, jeśli w dodatku ma dochodzić między wami do małżeńskich kontaktów fizycznych (z wyjątkiem samego współżycia), to praktycznie Wasz związek niczym nie będzie się różnił od związku niesakramentalnego.

Agata i Krzysztof Jankowiakowie

 

Przepraszam, ale nasuwa się istotne pytanie. Co staje na przeszkodzie do zawarcia związku sakramentalnego – w pełni zgodnego z nauką Kościoła? W każdym innym przypadku jest to związek niesakramentalny.

Stojgniew Paluszewski

 

Nie rozumiem jakie są powody, dla których p. Grzegorz nie chce się związać z „kobietą”, z którą pragnie zamieszkać i w jakiś sposób żyć seksualnie. Nie godzi się tak traktować kobiety. Nie godzi się z jej strony tak traktować mężczyzny. Wspólne zamieszkanie pary nie związanej małżeństwem, ale żyjącej w jakimś związku nieformalnym, jest równoznaczne z życiem w związku niesakramentalnym i dlatego uniemożliwia korzystanie z sakramentów świętych.

o. Karol Meissner OSB