www.mateusz.pl/rekolekcje

EWA ROZKRUT

Kim jesteś?

Rozważanie na IV niedzielę Adwentu

 

Maryja podczas zwiastowania podjęła niezwykłą decyzję, która zmieniła Jej dotychczasowe życie. Wcześniej nie marzyła o takiej roli dla siebie, jednak zgodziła się zostać Matką Zbawiciela Świata i przyjęła wszystkie konsekwencje tego wyboru. Odważyła się zaufać Bogu i z radością przyjęła wszystko co później przyniosło życie. Bóg obdarzył Ją cnotą męstwa, odwagi, podarował mnóstwo miłości, po to by mogła wszystkiemu podołać, by miała siły stać się matką Syna Bożego i wszystkich ludzi na ziemi.

Czy zastanawiałeś się, kim naprawdę jesteś? Czy patrzysz na siebie poprzez pełnione role społeczne, sprawowane stanowiska, ambicje swoje oraz innych wobec ciebie? Czy raczej spostrzegasz siebie „oczami” Boga?

Jeśli dotychczas nie skłaniałeś się ku ostatniej możliwości, to nic nie szkodzi. Każda pora jest odpowiednia, by zacząć realizować swoje życiowe plany w oparciu o boże miłosierdzie. Naprawdę nigdy nie jest za późno. Czyż to nie cudowne? W każdym momencie można się zatrzymać i powiedzieć „mam już dość dotychczasowego życia, pogoni za sukcesem, bogactwem, sławą, szczęściem, dość podobania się ludziom za wszelką cenę.”

Teraz, choć to na pewno nie będzie łatwe, chcę zacząć inaczej myśleć, mówić, działać.

Natura ludzka sprzyja odrzucaniu prawdziwej tożsamości. Człowiek woli patrzeć na siebie przez pryzmat swoich marzeń i projektów. Natomiast zadania wypływające z pełnionej roli życiowej schodzą na dalszy plan. Taka postawa wprowadza nieład i zakłóca naturalny, codzienny rytm.

Dlatego odkrycie swojego prawdziwego „ja” stanie się fundamentem, na którym należy budować życie.

Zobaczenie swojego prawdziwego obrazu nie musi sprawić przyjemności. Najczęściej wydaje się człowiekowi, iż w sferze duchowej niedomaga tylko minimalnie, ale może okazać się, że sporo brakuje choćby do zwykłej przyzwoitości. Zazwyczaj tego typu wiadomości na swój temat spycha się w podświadomość, starając się o nich zapomnieć

Jeśli podczas modlitwy i penetracji sumienia sukcesywnie odkrywasz swoje wnętrze, to nie wstydź się całego nieładu, który odnalazłeś. Skoro Bóg pozwolił Ci go zobaczyć, oznacza że masz szansę się zmienić; po prostu podziękuj Mu za to.

Tajemnica twojej osobowości kryje się w miłości i miłosierdziu Boga. I tylko tam należy jej poszukiwać. Ta wiadomość może wzbudzić w tobie opór. Niemniej musisz przestać być tym, kim według twego mniemania zawsze chciałeś być. Nie idź śladem własnych iluzji, nie koncentruj na przeszłości. Natomiast przyszłość powinieneś zacząć budować na relacjach z Bogiem, bowiem one są najważniejsze. W ten sposób zaoszczędzisz sobie złych emocji i zmitrężonego czasu, który poświęciłbyś na układaniu sobie życia po swojemu, na uzależnianiu się od oceny innych ludzi i na nieustannym zrealizowaniu swoich projektów. Najlepiej się pogodzić z takim wyborem.

Proponuję byś powierzył Bogu swoje życie. Jak to zrobić? Z pewnością nie jest to łatwe. Może budzić się w tobie sprzeciw przeciwko, wydawałoby się, „średniowiecznym” praktykom. Jednak proszę, byś podjął wysiłek i rozważył taką możliwość. Potrzebne jest twoje zaangażowanie oraz wysiłek. Nie obawiaj się, przecież wartość ma jedynie to co okupione jest trudem. Nie zagubisz się, gdy zastosujesz się do kilku zasad. Oto one.

Najpierw pozwól na to, by Bóg został twoim przewodnikiem. Podążając za Nim, nic nie stracisz, zapewniam cię. Przestań kierować własnym życiem! Wsłuchaj się w Jego głos! Spędzaj trochę czasu w ciszy w ciągu dnia! Po czym zaakceptuj i przyjmij wolę Bożą, pogódź się nawet z tym co nie wydaje ci się łatwe i dobre. Nie bój się.

Następnie aktywnie ją wypełniaj. Trzeba odpowiadać na boże wezwania a nie tylko je aprobować. Nie można jedynie słuchać i pozostać w tym samym miejscu.

Takie postępowanie narzuca wykazywanie inicjatywy, walkę, przełamywanie urazów, lęków i kompleksów. Masz szansę wykorzystać tkwiący w tobie potencjał. Podaruj swoje życie Bogu, zaufaj Mu.

Brzmi to bardzo radykalnie. Może wywołać opór przeciw uzależnieniu się od Stwórcy. Kojarzy się z niewolnictwem a przecież jest ono niegodne człowieka. Realizowanie woli bożej nie oznacza wcale pozbawienia wolności. Rzeczywiście ta zasada może wzbudzać kontrowersje, ale wynikają one z braku zrozumienia miłości Boga do każdego stworzenia, Jego miłosierdzia, z braku wiedzy o Nim.

W ostatnich latach popularna stała się praktyka zawierzania swojego życia Jezusowi. Czynią to ludzie związani z różnymi wspólnotami, tudzież wierni tradycyjnie uczęszczający do kościoła. Dzieje się to podczas Eucharystii. Wszyscy w kościele deklarują życie dla Jezusa, w Jego rękach składają swoją przyszłość doczesną i wieczną, chcą robić wszystko o cokolwiek On poprosi; jest to niezwykle wzruszające. Zauważyłam, że niejednokrotnie niewiele wynika z tychże obietnic, bowiem serca ludzkie nadal pozostają zamknięte na głos Boga. I wówczas wszelkie zmiany postępują wolniej. Ważne jest osobiste odpowiadanie na wezwania Boga. Jego wola prowadzi do wewnętrznego pokoju a ludzki egoizm – wręcz odwrotnie, w ten sposób praktycznie można poznać, czy realizuje się wolę Boga, czy też nie.

Należy być otwartym na impulsy Ducha Świętego. Bóg stawiając zadanie od razu budzi w człowieku siły do jego wykonania, albo wyposaża w inne potrzebne do tego celu umiejętności. Nie pozostawi swojego dziecka samego. Brzmi to jak bajka, ale sama wielokrotnie się o tym przekonałam. Przecież ojciec pozostawi dziecka samotnie, gdy ono ma kłopoty. Jestem matką dlatego wiem, że po prostu jest to niemożliwe. Gdyby jednak zaczęły targać tobą wątpliwości, ogarnie cię trwoga, to zwyczajnie wyobraź sobie Boga w roli rodzica, ale pamiętaj o tym, iż jest lepszy i mądrzejszy wszystkich rodziców na świecie.

 

A teraz już tradycyjnie zapraszam cię na kwadrans modlitwy.

Spróbuj wypowiedzieć te słowa:

Boże chcę wypełniać Twoją wolę i być blisko Ciebie. Wiem, że mówię to jedynie ustami a serce moje jest dziś daleko i nie przyłącza się do tego wyznania.

Wierzę, w to, że zadbasz o mnie, powoli zmienisz moje serce.

Zatem oddaję całego siebie: mój rozum, pamięć, wyobraźnię i fantazję, wolę, uczucia, zmysły i ciało. Wszystko to, co mam wrażenie krąży, wokół mnie a nie wokół Ciebie.

Uporządkuj bałagan, jaki tkwi we mnie. Pokaż mi go, ale pozwól znieść obraz, który zobaczę. Wydawało mi się, że jestem dobrym katolikiem. Teraz widzę, jak bardzo się myliłem. Wstydzę się wizerunku, który kreuję przed sobą oraz innymi ludźmi. Ty wiesz, że nie jest prawdziwy.

Tak bardzo pragnę Ci zaufać i powiedzieć: zrób z moim życiem co zechcesz. Jednak dziś nie jestem w stanie tego zrobić, może wkrótce mi się to uda a może dopiero za jakiś czas. Jednak w głębi duszy pragnę Cię kochać, tak jak Maryja, jak Twój Syn.

Boję się, że nałożysz na moje barki ciężar nie do udźwignięcia. Owe lęki wynikają ze zbyt małej miłości do Ciebie. Pozwól mi doświadczyć, na czym polega prawdziwa miłość, która wyzwala, umacnia, o której marzę...

 

Pozostań w milczeniu, cisza niech cię otoczy. Zapomnij o wszystkim, wytrwaj w harmonii, poczuj objęcia Boga. Zapamiętaj towarzyszące tym chwilom uczucia, zachowaj je w duszy, by powrócić do nich w trudnych czasach.

Gdybyś wystraszył się tej modlitwy, to nic nie szkodzi. Dzisiaj postawiłeś pierwszy krok, następny może zrobisz zaraz, a może za kilka lat. Nic nie szkodzi, najważniejsze, że nie jesteś sam, towarzyszy ci Bóg.

Ewa Rozkrut

 

 

Ewa Rozkrut redaguje portal www.mateusz.pl. Autorka książki pt. Jak dobrze przygotować dziecko do I Komunii Świętej. Poradnik dla rodziców i katechetów, mieszka w Szczecinie.

 

© 1996–2005 www.mateusz.pl