www.mateusz.pl

ANDRZEJ SOBCZYK

W poszukiwaniu skarbów

 

Wrażliwość na znaki

Opowieść o rabinie Izaaku, synu Jekla z Krakowa: Po latach ubóstwa, które to nigdy nie zachwiały jego wiarą w Boga, przyśnił mu się ktoś, kto podpowiedział mu, aby udał się do Pragi i szukał skarbu pod mostem królewskim. Kiedy sen powtórzył się po raz trzeci, rabin Izaak, syn Jekla, przygotował się do podróży i przybył do Pragi. Ale most był strzeżony dzień i noc i nie zdołał rozpocząć kopania. Niemniej przychodził tu każdego ranka i spacerował do wieczora, wyczekując okazji. Wreszcie kapitan straży, który go zauważył, zapytał grzecznie, czy szuka tutaj czegoś, czy może czeka na kogoś. Rabin Izaak opowiedział mu o tym, co mu się przyśniło i przywiodło z daleka. Kapitan roześmiał się: „I to z powodu snu, biedaku, zdarłeś buty, aby przybyć tutaj! Gdybym i ja uwierzył w to, co mi się przyśniło, wyruszyłbym w poszukiwaniu skarbu do Krakowa i kopałbym pod piecem w pokoju jakiegoś Żyda – Izaaka, syna Jekla, tak się nazywa! Izaak, syn Jekla! Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wędruję od domu do domu i poszukuję kogoś, kto w połowie nazywa się Izaak, a w drugiej połowie Jekl”. I zaśmiał się po raz drugi. Rabin Izaak skłonił się, wrócił do domu i wykopał skarb spod swojego pieca... (Martin Buber, Opowieści Chasydów)

 

Ta opowieść jest zapewne cytowana najczęściej, aby podkreślić fakt, że prawdziwe skarby są z reguły blisko nas. Przypomina nam więc nasze wstępne rozważania o skarbach i obecności Jezusa blisko nas, w naszym sercu. Ale dla mnie równie istotny jest w tym opowiadaniu aspekt wrażliwości na znaki, jakie Pan Bóg nam daje. Izaak z naszego opowiadania miał sen, podobnie jak Józef z dzisiejszej ewangelii (Mt 1, 18-24), w której anioł mówi mu, aby nie bał się wziąć do siebie Maryi. Obydwoje postąpili według mnie bardzo rozsądnie, mimo iż Józef od razu podjął działanie po pierwszym śnie, a Izaak potrzebował trzech.

Sen Józefa był prawdopodobnie bardzo przekonujący i dał mu pewność, że mówi do niego Bóg. Dlatego nie potrzebował powtórki. W zeszłym tygodniu pisałem o swoim wyjątkowym, jedynym doświadczeniu, które było dla mnie bardzo przekonujące. Ale jak wtedy wspomniałem, Pan Bóg z reguły nie działa w ten sposób. Poruszenia Ducha są przeważnie bardzo delikatne, nie naruszające praw natury. Izaak uznał więc pierwszy sen po prostu za przypadkowy, ale kiedy powtórzył się on trzy razy, zaczął się zastanawiać, czy nie oznacza on czegoś więcej. Nie był przekonany w stu procentach, ale po trzech snach wydało mu się to bardzo prawdopodobne; dlatego zdobył się na odwagę i podjął działanie, aby się upewnić, czy taka jest wola Pana. Pamiętamy też zapewne fragment Pisma o Samuelu i Helim, z pierwszej księgi Samuela, kiedy Heli rozpoznał, że Pan woła Samuela, gdy wołanie powtórzyło się trzykrotnie.

Jakieś pięć lat temu ktoś powiedział do mnie, że byłbym dobrym diakonem. Uśmiechnąłem się, podziękowałem i zapomniałem o tym. Po jakimś czasie to się znowu powtórzyło z inną osobą.

Z kolei przy innej okazji jedna pani, trochę chora, powiedziała do mnie: „ojczulku, niech ojczulek przyjdzie do nas do domu”. Innym razem siostra zakonna powiedziała: „księże Andrzeju...” i zorientowała się, że zrobiła pomyłkę. Jeszcze innym razem dostałem od kogoś list zaczynający się nie wiedzieć czemu słowami „Drogi księże Andrzeju”. Czym więcej było tych przypadków, tym bardziej się zastanawiałem, czy Pan Bóg chce mi coś powiedzieć. Księdzem być nie mogę, bo jestem żonaty, ale niektórzy mówili specyficznie o diakonacie stałym, czyżby więc o to chodziło?

Powiedziałem Panu Bogu: jeśli to rzeczywiście jest od Ciebie, to chciałbym to usłyszeć od mojego kierownika duchowego – to będzie dla mnie znak. Swojemu kierownikowi nie mówiłem natomiast nic o tych innych znakach, ani w ogóle na ten temat. Po tak wielu znakach byłem jednak wewnętrznie przekonany, że ten finalny znak też otrzymam. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Po kilku miesiącach powiedziałem więc sobie, że były to tylko moje wymysły i widocznie nie jest to Boże. O całej sprawie więc zapomniałem. Po jakimś czasie przyszedłem do swojego kierownika na spowiedź i rozmowę. Czułem się wtedy bardzo źle i niegodny być blisko Pana. Pod koniec rozmowy mój kierownik zapytał: „Andrzeju, czy myślałeś kiedyś o diakonacie?”

W dzisiejszym pierwszym czytaniu słyszymy: Pan przemówił do Achaza tymi słowami: „Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze”. Lecz Achaz odpowiedział: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę”. Wtedy rzekł Izajasz: „Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało Wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego Pan sam da wam znak...” (Iz 7, 10-14a)

Jeszcze wielokrotnie naprzykrzałem się Panu Bogu prosząc o bardzo konkretny znak określony przeze mnie. Nie dostawałem już jednak stuprocentowo jednoznacznych odpowiedzi. Doszedłem do wniosku, że Pan nie chce, abyśmy w normalnych warunkach takie „nasze” znaki ciągle otrzymywali. Wtedy bylibyśmy trochę jak marionetki, w każdej sprawie oczekując bardzo wyraźnego znaku jako odpowiedzi na nasze pytanie i jakby rozkaz do wykonania. Pan daje nam wystarczająco znaków w swoim czasie, poprzez sytuacje i osoby z naszego otoczenia. Musimy tylko być wrażliwi i umieć je odczytywać, to znaczy rozważać Słowo Boże, a potem interpretować codzienne wydarzenia i potrzeby otaczającego nas świata, a zwłaszcza osób będących najbliżej nas.

Chcę Ci dzisiaj powiedzieć, że Pan Bóg daje znaki i jest obecny w naszym codziennym życiu. Czasami są to znaki wyjątkowe, ale najczęściej bardzo zwykłe, ukryte jak skarby, których szukamy w tych rekolekcjach, w naszej powszedniości. Ludzie niewierzący albo zajęci wyłącznie swoimi sprawami uważają te znaki za przypadki, albo nic nie znaczące szczegóły. Jeśli widzisz na przykład, że ktoś koło Ciebie jest smutny, to możesz z nim porozmawiać, wysłuchać go, ofiarować mu swój czas i uwagę, pomodlić się w jego intencji. Jeśli widzisz matkę, która jest już bardzo zmęczona ciągłym zajmowaniem się dziećmi, możesz zaoferować jej swoją opiekę nad pociechami, aby miała troszkę czasu na odpoczynek. Podobnie gdy ktoś zajmuje się ciągle starszymi chorymi rodzicami i potrzebuje psychicznego oddechu na chwilę. A może Twojej samotnej sąsiadce nie starcza na chleb lub na lekarstwa i nie wie do kogo się zwrócić? Może boi się wyjść z domu, bo ma już słaby wzrok i nie może sama zrobić zakupów, albo pójść do kościoła? Może w Twojej pracy zawodowej spotykasz osoby, które przychodzą z jakąś sprawą, jakąś potrzebą i są dla Ciebie znakiem, aby im pomóc, okazać prawdziwe zainteresowanie, wczuć się w ich sytuację?

W każdej z tych osób i sytuacji jest obecny Chrystus i Ty Go możesz spotkać, ale czy Go rozpoznasz? I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.” Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. (Mt 25, 32-45)

 

Kiedy mówimy o wrażliwości na znaki Boże, myślimy z reguły o wielkich rzeczach, poważnych decyzjach, jakiś szczególnych powołaniach do świętości. Faktem jest natomiast, że każdy z nas jest powołany do świętości już w momencie poczęcia, powołany do zjednoczenia z Miłością. Nasza świętość nie jest zależna od jakiegoś jednego dużego znaku czy specjalnej łaski. My tę świętość możemy i powinniśmy realizować w naszej codzienności przez odczytywanie małych znaków i podnoszenie małych krzyżyków. Jeśli chcielibyśmy zrobić dla Chrystusa coś wielkiego, to tym bardziej skoncentrujmy się najpierw na „drobnych” sprawach. W Łukaszowej przypowieści o minach, kiedy sługa zdał sprawę z pomnożenia jednej miny o dziesięć dodatkowych, jego pan odpowiedział mu: „Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami!” (Łk 19, 17)

Im lepiej wykorzystamy drobne znaki i sytuacje, tym więcej będziemy zauważać nowych znaków. Czym szybciej odnajdziemy małe skarby, tym więcej otrzymamy dużych. Pan będzie nas stopniowo przygotowywał do coraz większych misji.

Andrzej Sobczyk

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl