www.mateusz.pl/mt/dp

«TWOJE SŁOWO JEST ŚWIATŁEM NA MOJEJ ŚCIEŻCE» MEDYTACJE NA WIELKI POST 2009

Znak upartego proroka

I Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 4.03.2009

 

„Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: „Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam”. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak Pan powiedział” (Jn 3, 1-2). „Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia” (Mt 11, 30).

Wszyscy prorocy sądzili, że nie dorastają do powierzonej im misji. Dlatego w pierwszym momencie opierali się Bożemu wezwaniu. Mojżesz przekonywał Boga, że nie potrafi przemawiać. Izajasz uważał się za nieczystego, a Jeremiasz za zbyt młodego. Eliasz rzucił się do ucieczki, gdyż obawiał się o swoje życie, a Amosowi słowa z trudem przechodziły przez gardło.

Jonasz jest wyjątkiem. Usłyszawszy wezwanie Jahwe, aby pójść do Niniwy, planuje ucieczkę, ale z zupełnie innych powodów. Jonasz ma zasady. Drażni go to, że Bóg chce okazać miłosierdzie pogańskiemu miastu. Podczas gdy niektórzy prorocy próbowali się wycofać, bo w tym, co głosili, nie widzieli nadziei, Jonasz, przeciwnie, odmawia, ponieważ wie, że nadzieja istnieje. Jeremiaszowi ciążyło, że musi zapowiadać zniszczenie, a Jonasz protestuje przeciwko miłości Boga.

Po wielu przejściach – sztorm, wyrzucenie za burtę, połknięcie przez wielką rybę, żarliwa modlitwa i wydostanie się na brzeg – Bóg przełamuje zewnętrzny opór Jonasza. Prorok, słyszy głos „po raz drugi” i udaje się do Niniwitów. Pełen rezygnacji dochodzi jednak do wniosku, że w sumie nie ma innego wyboru, chociaż wewnętrznie nie zgadza się z Jahwe. Niniwa nie lekceważy ostrzeżenia proroka i obleka się w wór pokutny. Ale Jonasz, opuszczając miasto, ciągle ma nadzieję, że nawrócenie mieszkańców jest tylko chwilowe. Prędzej czy później zniszczenie i tak nastąpi. W przeciwnym wypadku jego misja zakończy się fiaskiem. Kiedy jednak okazuje się, że akcja nie rozwija się po jego myśli, na jaw wychodzi skrywane oburzenie i pretensje. Jonasz narzeka, że stało się dokładnie tak, jak przypuszczał: Jahwe jest zbyt milosierny.

Dopiero teraz będziemy mogli lepiej zrozumieć, o co chodzi Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii. We wcześniejszej scenie faryzeusze oskarżają Go o konszachty z władcą złych duchów, Belzebubem, a następnie żądają specjalnego potwierdzenia boskiego autorytetu Chrystusa. W odpowiedzi Jezus odwołuje się do przedziwnej postaci ze Starego Testamentu, mówiąc, że nie ma zamiaru usprawiedliwiać swojego działania poza udzieleniem znaku proroka Jonasza. Na czym polega ten znak?

W Ewangelii św. Mateusza chodzi o trzydniowy pobyt proroka we wnętrzu wielkiej ryby, który symbolicznie wskazuje na Chrystusa pozostającego trzy dni i trzy noce w grobie. Ale w relacji św. Łukasza Jezus twierdzi, że to sam prorok jest znakiem. W jakim sensie? W kontekście jego burzliwej historii wydaje się, że znak jest ambiwalentny. W pierwszym znaczeniu w centrum pojawia się wyłącznie misja podjęta przez proroka. Jezus porównuje siebie do Jonasza, który przemierzając pogański kraj, głosił słowo i wzywał do pokuty. Głoszenie słowa jest wyraźnym znakiem obecności Boga.

Chociaż Jonasz nie zabłysnął płomiennymi mowami, lecz powtarzał w kółko to samo: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa będzie zniszczona” (Jn 3,4), poganie przejęli się jego słowami. Nie potrzebowali szczególnych dowodów. Od słuchania przeszli do czynu. Siła znaku Jonasza tkwi w prostocie zwykłego słowa, a nie w nadzwyczajnościach. Boże Słowo, głoszone ludzkim językiem, samo w sobie jest cudem wystarczającym do tego, aby zachwycić człowieka albo skłonić go do zawrócenia ze złej drogi. Jeśli ktoś nie słucha Ewangelii, sądząc, że samo słowo to za mało, będzie oczekiwał cudów i wyrafinowanych potwierdzeń. W przypowieści o bogaczu i Łazarzu Chrystus sugeruje, że jeśli słowo nie dociera do człowieka, nie pomoże nawet spotkanie z przybyszem z zaświatów (Łk 16, 31).

W swojej Ewangelii Łukasz bardzo mocno akcentuje motyw dialogu Boga z człowiekiem. Słów Pana słucha Maryja, (Łk 1, 38); tłum cisnący się nad jeziorem (Łk 5,1), rzymski oficer, który wierzy, że dzięki słowu sługa odzyska zdrowie (Łk 7,7); Maria siedząca u stóp Mistrza (Łk 11, 39); wszyscy grzesznicy i celnicy (Łk, 15, 1); uczniowie z Emaus (Łk 24, 27.32). Wygląda na to, że tylko faryzeusze i uczeni w Piśmie próbują się wyłamać i udowodnić całej reszcie, że tkwi w błędzie.

Drugie znaczenie Jonaszowego znaku odnosi się szczególnie do nich. Ciekawe, że w opowieści o upartym proroku wszyscy okazali się posłuszni Bogu (żywioły, żeglarze, mieszkańcy Niniwy, król, nawet zwierzęta i rośliny), prócz Jonasza. Wprawdzie ostatecznie zrobił to, co do niego należało, ale do końca obwiniał Boga za to, że „nie postępuje z nami według naszych grzechów, ani według win naszych nam nie odpłaca”(Ps 103, 10). Jonasz trwał konsekwentnie w swoich przekonaniach. Być może sądził, iż jest lepszy od asyryjskich pogan, dlatego próbował doradzać Bogu jak powinien postępować. Faryzeusze i uczeni w Piśmie wielokrotnie mają za złe Chrystusowi, że brata się z grzesznikami i celnikami. Podobnie jak Jonasz nie zgadzają się ze sposobem, w jaki Jezus obchodzi się z grzesznymi poganami.

Zauważmy jednak dwie rzeczy. Po pierwsze, Jahwe pozwala wyżalić się Jonaszowi, słucha jego marudzenia, stara się delikatnie tłumaczyć jak ojciec starszemu synowi w przypowieści o synu marnotrawnym. Podobnie jest z faryzeuszami. Jezusowi na nich zależy. Po drugie, wola Boża zostaje przeprowadzona, nawet jeśli Jonasz nie do końca się z nią zgadza i nie biegnie do Niniwy w podskokach.

Czasem jesteśmy podobni do Jonasza. Zdarza się, że musimy zrobić coś, do czego nie jesteśmy przekonani. Szef w pracy chce, abyśmy wykonali jakieś zadanie wedle jego pomysłu, chociaż uważamy, że istnieją lepsze sposoby i inne wyjścia. Bierzemy się do roboty, ale czujemy się nieswojo, trochę sfrustrowani, narzekający.

Czasem jesteśmy podobni do faryzeuszów z dzisiejszej Ewangelii. Nie pasuje nam prostota słowa, nie docierają do nas fakty, żądamy dowodów, stajemy się drażliwi, a nawet agresywni. W każdym z nas tkwi taka tendencja. Mark Twain napisał kiedyś: „Nie przeszkadza mi to, czego nie rozumiem w Piśmie św., ale to, co rozumiem”. Można przypuszczać, że Twainowi chodzi o te fragmenty w Biblii, które domagają się z jego strony zmiany postawy i zachowania. Czy jesteśmy cali w skowronkach, kiedy ktoś zwraca nam uwagę? Czy z radością słuchamy o naszych błędach, słabościach i grzechach? Zazwyczaj pierwszą reakcją jest obrona i zrzucanie winy na innych. Nawet w ostrych słowach Jezusa, skierowanych do faryzeuszy, ukrywa się dobra wola wyprowadzenia ich z duchowej ślepoty.

Jakże często wpadamy w rezygnację, albo w furię, bo nie możemy przeforsować własnej wizji i, naszym zdaniem, jedynie słusznych przekonań. Wydaje nam się, że jesteśmy najmądrzejsi na świecie. Fortyfikujemy się. Budujemy szańce i barykady. Ale Bóg z nas nie rezygnuje i nie dziwi się, ale równocześnie próbuje zachwiać tym, przy czym uparcie obstajemy. Znosi cierpliwie nasze uniki, ale stara się, czy to przez próby, czy przez perswazję, zminimalizować naszą skłonność do okopywania się. Ni stąd, ni zowąd umieszcza nas pośrodku różnych sztormów i sytuacji pozornie bez wyjścia – jak proroka w brzuchu ryby. Dziwimy się, dlaczego tak się dzieje. Czyż wszystko nie powinno układać się po naszej myśli? W ten sposób Bóg robi wyłom w naszej wewnętrznej twierdzy. Wszystko w niej tak ładnie poukładane i zabezpieczone. Wszystko powinno przebiegać według naszego planu, wszak, oczywiście, żaden doskonalszy nie istnieje.

Często sytuacja zewnętrzna i okoliczności zmuszają nas do kapitulacji, jak w przypadku Jonasza. Ale nawet wówczas nasze działania mogą przynieść pożytek innym. Gdybyśmy w naszym życiu polegali wyłącznie na upodobaniach, gustach i własnych wyobrażeniach, rozwój byłby niemożliwy. Po prostu czasem musimy działać wbrew uczuciom, stając się kanałami i narzędziami czegoś, co przychodzi spoza nas. Oczywiście, idealnie byłoby, aby nasze emocje zawsze zgadzały się z tym, co robimy. Być może wówczas oszczędzilibyśmy sobie niepotrzebnej szamotaniny i cierpienia. Niemniej taka pełna harmonia istnieje tylko w Bogu. My jesteśmy w drodze i najwyraźniej momenty ucieczki, buntu i rezygnacji są nieodzowne na drodze wzrastania.

Dariusz Piórkowski SJ

Email do autora: darpiorko@mateusz.pl. Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/dp

 

Dariusz Piórkowski, jezuita, studiuje obecnie filozofię w Boston College w USA.

 

Środa Popielcowa, 25.02.2009 – Nie bądź aktorem, lecz sobą
Czwartek po Popielcu, 26.02.2009 – Po co wierzyć?
Piątek po Popielcu, 27.02.2009 – Chcesz dobrze pościć? Naucz się świętować
Sobota po Popielcu, 28.02.2009 – Wirus „doskonałości”
I Niedziela Wielkiego Postu, 1.03.2009 – Gdyby nie te dzikie zwierzęta
I Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 2.03.2009 – Na Sądzie nie będzie wymówki
I Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 3.03.2009 – Warto czekać, aby żyć
I Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 4.03.2009 – Znak upartego proroka
I Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 5.03.2009 – Tajemnica niewysłuchanych modlitw
I Tydzień Wielkiego Postu, Piątek 6.03.2009 – Jak zdobyć bilet do nieba?
I Tydzień Wielkiego Postu, Sobota 7.03.2009 – Jesteśmy chodzącymi lustrami
II Tydzień Wielkiego Postu, Niedziela, 8.03.2009 – Ojciec wiary niełatwej
II Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 9.03.2009 – Usta szeroko zamknięte
II Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 10.03.2009 – Wahnięcia moralnej wagi
II Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 11.03.2009 – Garncarz lepi bez znużenia
II Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 12.03.2009 – Transplantacja pewna jak w banku
II Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 13.03.2009 – Te poplątane ludzkie relacje
II Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 14.03.2009 – Dwie twarze w jednym człowieku
III Tydzień Wielkiego Postu, Niedziela, 15.03.2009 – Świątynia Ciała przetrwa
III Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 16.03.2009 – Uwierz w prostotę Boga
III Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 17.03.2009 – Co z tym długiem?
III Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 18.03.2009 – Żonglerka mądrością
Uroczystość św. Józefa, męża Maryi, 19.03.2009 – Zaginął, a odnalazł się. Trzeciego dnia
III Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 20.03.2009 – Na pustyni znajdziesz drogę
III Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 21.03.2009 – W zwierciadle modlitwy
IV Niedziela Wielkiego Postu, 22.03.2009 – Umarli, a jednak żywi
IV Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 23.03.2009 – Wszystko zostanie ocalone
IV Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 24.03.2009 – Symfonie życia
Zwiastowanie Pańskie, Środa, 25.03.2009 – Co nas łączy z Bogiem?
IV Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 26.03.2009 – Na “duchowym” targowisku
IV Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 27.03.2009 – Czy wiem, czego pragnę?
IV Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 28.03.2009 – Biblijny lider to nie Herkules
V Niedziela Wielkiego Postu, 29.03.2009 – Wypuścić siebie z rąk
V Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 30.03.2009 – Wszyscy mają szansę
V Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 31.03.2009 – Węże na zamówienie
V Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 1.04.2009 – W niekończącej się szkole Jezusa
V Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 2.04.2009 – Niewygodna cząstka Dobrej Nowiny
V Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 3.04.2009 – Nie-zwykłość zwyczajności
V Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 4.04.2009 – Zjednoczeni, by iść w świat
Niedziela Palmowa, 5.04.2009 – Słuchając tego, co niewypowiedziane
Wielki Poniedziałek, 6.04.2009 – Zapach miłości mierzi egoistę
Wielki Wtorek, 7.04.2009 – Wszyscy byliśmy w Wieczerniku
Wielka Środa, 8.04.2009 – Kamień, o który się potykamy

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl